Strona 4 z 9
Wspomnienie III
Ostatni dzień okupacji. Od kilku dni trwa wzmożony ruch niemieckich samochodów wojskowych z kierunku Rzeszowa na Nisko. Ewakuuje się niemiecki sztab wojskowy stacjonujący w Górnie. Kamień sprawia wrażenie wioski wyludnionej. Ja z rodzeństwem i mamą siedzimy ukryci na strychu domu. Ojciec także z ukrycia pilnuje obejścia. Dzisiaj rano przeszło pieszo przez Kamień w kierunku Niska kilka oddziałów wojska. Przeszli ze zwieszonymi głowami, bez śpiewu, z piętnem porażki, ale nadal niebezpieczni. Zapamiętałem ostatni oddział, od którego odłączyło się dwóch żołnierzy niemieckich i starało się wejść do naszego domu. Drzwi były zaryglowane. Starali się je rozbić kolbami karabinów, a my w tym czasie truchleliśmy ze strachu na strychu. Drzwi były solidne, więc nie ustąpiły, Niemcy zrezygnowali i biegiem dołączyli do oddziału. Co chcieli zrobić, trudno zgadnąć
Po południu, od strony Nowego Kamienia wjechał na koniach oddział Armii Czerwonej. Była to grupa kilkunastu żołnierzy w podartych mundurach, a wyróżniali się jedynie czapkami z dużą czerwoną gwiazdą. Uzbrojeni w karabiny na sznurkach i jeden karabin maszynowy na kółkach. Przed takim wojskiem uciekał z Kamienia wielokrotnie liczniejszy i świetnie uzbrojony oddział armii niemieckiej.
Ludność kamieńska przyjęła wyswobodzicieli bardzo przyjaźnie – bimbrem i na życzenie kwaśnym mlekiem, ale ci jeszcze w tym samym dniu dali się poznać z najgorszej strony.
W pewnej chwili w oddali dał się słyszeć warkot samochodu nadjeżdżającego od strony Niska. Mógł to być tylko samochód niemiecki. Czerwonoarmiści szybko ustawili za zakrętem karabin maszynowy. Jak tylko samochód się ukazał, puścili w jego stronę serię z broni maszynowej. Samochód starał się zawrócić i uciec, ale nie dał rady. Była to karetka Czerwonego Krzyża z rannymi. Rannych nasi wyswobodziciele wyrzucili do rowu. Nie pamiętam, co zrobili z sanitariuszem i kierowcą. Mieszkańcy Kamienia byli oburzeni, ale dalszych losów rannych nie znam. Może ktoś pamięta to wydarzenie i dopisze dalszy ciąg.
Na drugi dzień we wczesnych godzinach popołudniowych nad Górno nadleciały samoloty niemieckie, bombardując opuszczone obiekty sztabu wojskowego i administracji. Kilku sąsiadów i ja z ojcem obserwowaliśmy bombardowanie ukryci wśród drzew za stodołą W. Ruraka (ojca dr A. Ruraka). Ponieważ nikt nie miał papierosów, to Ojciec i ja poszliśmy do pobliskiego sklepu, żeby je kupić. Wychodząc ze sklepu, zobaczyliśmy, że jeden z bombardujących Górno samolotów odłączył się i skierował w kierunku Kamienia. Widać było, jak zrzucił bombę w Kamieniu i słychać było serię strzałów. Widząc, że leci w naszym kierunku, przebiegliśmy na drugą stronę drogi i ukryliśmy się pod drzewem w sadzie Kopra, sąsiada Ruraka. Niemiec wystrzelił w naszą stronę serię z karabinu maszynowego. Poleciały tylko liście z drzewa. To chyba ten pilot trochę wcześniej zastrzelił w Kamieniu 22-letnią dziewczynę.
|