wtorek, 01 lipca 2025r.
Home
Towarzystwo Przyjaciół Kamienia
"Patryja" w Krzywej Wsi

     Czy wiesz co to jest ”Patryja” w Krzywej Wsi?

     Do publikacji opowieści o „Patryji” skłoniły mnie rozmowy z ludźmi, których rodzinne korzenie wywodzą się z Krzywej Wsi w gminie Kamień. Dla nich jedną z atrakcji dzieciństwa i młodości była wieża. Jaka wieża? Drewniana czy niemiecka?

     Z rozmowy z Anną Piróg wynika, że jej zmarły mąż Józef Piróg pamiętał wysoką, ponad 30-metrową więżę obserwacyjną, zbudowaną dla niemieckiego wojska w czasie II Wojny Światowej z metalowych szyn i prętów, która stała na jego ziemi. Dziś to lokalizacja pomiędzy Kamieniem a Górnem, przy drodze wojewódzkiej numer 878 Nisko-Rzeszów, tam gdzie niedawno znajdowała się tzw. asfaltownia dla budowy trasy S 19; teren ten do 1950 roku znajdował się w granicach gminy Kamień i należał do Krzywej Wsi.

     W relacjach jej syna Jana Piroga pojawia się obraz drewnianych elementów w tej budowli - podłogi i kosza, który mógł być przeznaczony dla wartowników. Według niego mogły to także być pozostałości po stojącej w tym samym miejscu wieży drewnianej, o której opowiadał mu jego ojciec.

     Zagłębiając się w historię niemieckiej wieży obserwacyjnej w Krzywej Wsi pojawiło się kilka informacji, które wskazywałyby, że lokalizacja wybrana przez okupanta w czasie II Wojny Światowej nie była przypadkowo, bo już wcześniej w tym miejscu istniała drewniana wieża obserwacyjna. Potwierdza te informacje Józef Przybysz, mieszkający w Krzywej Wsi od 1940 roku. Chętnie słuchał on opowieści swojego ojca Pawła Przybysza, urodzonego w 1901 roku i Józefa Majki, zmarłego w 2020 roku w wieku 101 lat. Twierdzili oni, że po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku wojsko polskie w latach 1921-1922, jak wspominali - „za Piłsudskiego”, wybudowało bardzo wysoką wieżę obserwacyjną dla celów wojskowej obserwacji terenu. Ojciec Józefa Przybysza wspominał, że z wieży tej korzystała również Ochotnicza Straż Pożarna z Kamienia. Jednakże do tej pory nie znaleziono dowodów (np. zdjęć) innych, niż wspomnienia mieszkańców potwierdzających istnienie drewnianej wieży obserwacyjnej wybudowanej przez polskie wojsko, na której okupant niemiecki w czasie II Wojny Światowej wybudował czy też dobudował metalową wieżę strażniczą.

     O wieży znajdującej się w Krzywej Wsi opowiadał mi także Władysław Kostyra. Z jego wspomnień wynika, że po II Wojnie Światowej jako młody chłopiec często wspinał się na tę konstrukcję. On także pamięta jej drewniane elementy. Wspinając się na nią z kolegą Janem Pierogiem, mówili, że to resztki wieży drewnianej wybudowanej przez Polaków, o której słyszeli od starszych mieszkańców wsi. Dla dzieci i młodych ludzi była ona wielką atrakcją, a wyczynem było wejść na jej szczyt. Ze szczytu wieży widać było cały teren gminy Kamień, a ktoś kto miał lornetkę mógł zobaczyć klasztor w Leżajsku. Ojciec mojego rozmówcy opowiadał mu, że było to możliwe, bo niemieccy żołnierze, używający wieży w okresie wojny i okupacji w celach wojskowych, wycięli w lesie drzewa tworząc korytarz ułatwiający widoczność w tym kierunku.

     Kolejna moja rozmówczyni, Karolina Gancarz z domu Bałut, wspominając okres okupacji niemieckiej podczas II Wojny Światowej, pamięta doskonale metalową, ponad 30-metrową, wieżę obserwacyjną, którą mieszkańcy wsi nazywali „patryją”, wybudowaną przez okupanta kilka metrów od pola jej ojca w Krzywej Wsi. Gdy w jej pobliżu pasła krowy, widziała na jej szczycie uzbrojonych niemieckich żołnierzy, słyszała ich „szwargotanie”. Według niej istniało połączenie telefoniczne wieży z budynkiem szkoły w Krzywej Wsi, gdzie stacjonowali niemieccy żołnierze oraz z Górnem, gdzie znajdował się ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowego lotników niemieckich, na terenie dzisiejszego sanatorium. Jest tego pewna, bo jej ojciec pracując z sąsiadem Józefem Kurysiem w polu, orząc, uszkodzili przewód telefoniczny; zatrzymani przez władze okupacyjne w Górnie cudem uniknęli za to kary śmierci. Widziała także usytuowane w pobliżu wieży prowizoryczne lotnisko, na którym lądowały niemieckie ćwiczebno-patrolowe samoloty. Budynek, w którym mieszkał dowódca kierujący jednostką wojsk niemieckich w Górnie, znajdujący się na terenie dzisiejszego sanatorium w Górnie, do dziś nazywany jest „generałówką”. Dobrze zachowała w pamięci zdarzenie, kiedy przechodząc obok tego budynku niemiecki „Generał”, czyli dowódca tej placówki wojskowej, ruchem ręki przywołał ją do okna i dał jej dużą kromkę chleba białego z masłem i wędliną. O tymże „Generale” pisze w swoich wspomnieniach Walenty Klimek, mieszkaniec Kamienia, który służył w armii austriackiej przed 1920 rokiem. Podaje on, że jego jednostką dowodził żołnierz, który potem zarządzał ośrodkiem szkoleniowo-wypoczynkowym w Górnie. Ten general nazywał się Walz, pochodził ze Spiru w Bawarii w Niemczech był komendantem lotniska w Górnie od 1 kwietnia 1941 do 31 października 1944, zmarł w polskiej niewoli 18.12.1945 r.

     W czasie okupacji żołnierze niemieccy coraz rzadziej korzystali z wieży strażniczej, co mieszkańcy Kamienia wykorzystywali odkręcając i zabierając metalowe części konstrukcji. Ponieważ wieża ta stała na gruncie należącym do Józefa Piroga, żołnierze nakazali mu, pod groźba śmierci, pilnować budowli przed zniszczeniem. Pod koniec okupacji wieża, ogołocona z metalowych elementów, musiała być podparta drewnianymi drągami zabezpieczającymi ją przed zawaleniem. Po wojnie nikt już o nią nie dbał, aż zawaliła się podczas burzy, około 1981 lub 1983 roku.

     Moja rozmówczyni Zofia Piróg, wspomina, że wieża dla młodych kamieńskich dziewcząt i chłopców w czasach jej młodości była miejscem spotkań, gdzie można było popisać się odwagą, szczególnie wtedy, gdy wspinanie się na chylącą się ku upadkowi wieżę z każdym rokiem było coraz bardziej niebezpieczne.

 

     Dziękuję bardzo za miłe rozmowy i wspomnienia o wieży rodzinie Pirogów - Pani Annie, jej dzieciom Zofii i Janowi, Pani Karolinie Gancarz oraz Panom Władysławowi Kostyrze i Józefowi Przybyszowi, którzy swoją pamięcią wzbogacili historię gminy Kamień zebraną dla Towarzystwa Przyjaciół Kamienia

.

     Jeżeli ktoś z Państwa Czytelników zna lub pamięta z opowiadań swoich przodków jakieś historie o wieży w Krzywej Wsi to uprzejmie proszę o kontakt.

Kamień, październik 2024 rok

opracował Józef Czubat

 
1,5% podatku za 2023 r.

     Informacja o wpłatach 1,5% podatku dla Organizacji Pożytku Publicznego - Towarzystwa Przyjaciół Kamienia naliczonego za 2023 roku, który wpłynął na nasz rachunek w 2024 r.

     Bardzo dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy wpłacili 1,5% podatku dla naszego Stowarzyszenia. Pragniemy podkreślić, że wpłaty stanowią dla nas zasadnicze źródło budżetu. Dzięki nim możemy realizować nasze statutowe zadania.

     Wyrażamy wdzięczność za wsparcie naszej działalności, zrozumienie potrzeb i okazaną pomoc. Mamy również nadzieję na dalszą współpracę.

    

     Otrzymaliśmy wpłaty od 107. podatników w kwocie 19.887 zł:


Przedsiębiorcy:
Marek Partyka z Nowego Kamienia,
Stanisław Bednarz z Kamienia,
Władysław Kołodziej z Rzeszowa.

Nowy Kamień: Elżbieta i Mirosław Piędel, Maria Czubat, Genowefa Chojnacka, Joanna Piela, Justyna i Władysław Klimek, Genowefa i Józef Saj.

Prusina i Duble: Janina Orszak, Teresa i Władysław Drzymała, Władysław Gwoźdź, Irena Watras, Krystyna Bednarz, Wiesława i Jacek Drelich, Adam Dudzik, Waldemar Kata, Iwona i Piotr Partyka, Zofia i Jerzy Bednarz, Maria Piędel, Zofia Bednarz, Anna i Tadeusz Kołodziej, Helena i Jan Orszak, Anna i Tadeusz Rembisz, Stanisława Koper, Kamil Bednarz, Jakub Kopeć, Tomasz Wąsik, Justyna Kamil Florek, Piotr Błądek.

Kamień Górka: Marta i Marek Oczkowski, Małgorzata Bałut, Wojciech Łach, Eleonora Błądek, Władysława Olko, Stanisława i Józef Czubat, Joanna Mazurkiewicz, Halina Watras, Tomasz Polak, Anna i Tadeusz Marciniak, Zofia i Jacek Partyka, Magdalena Bałut, Maria Tupaj, Teresa i Wojciech Sądej, Wiesława i Józef Mączka, Irena Błąd, Krzysztof Sitarz, Czesław Lis, Tadeusz Marciniak, Grażyna i Stanisław Baran, Władysław Mączka, Krystyna Hanus.

Krzywa Wieś: Małgorzata Sobczuk, Ewelina Sroka, Maria Majka.

Podlesie: Zofia i Jan Orszak, Tomasz Orszak, Damian Kołodziej, Maria i Władysław Gwóźdź.

Łowisko: Andrzej Kiełb, Mateusz Zdeb, Stanisław Sączawa, Małgorzata i Bogdan Baran, Grzegorz Gumieniak, Bożena i Marek Zdeb, Beata i Grzegorz Boguń, Józef Kiełb, Marek Zdeb.

Spoza terenu gminy wpłacili:
Magdalena i Krzysztof Piędel z Opola, Jan Krawiec - Głogów Małopolski, Magdalena Kochaniec - Wrocław, Anna Pawlik-Wywrot - Głogoczów, Justyna i Tomasz Partyka - Kopcie, Filip Oczkowski - Warszawa, Wanda Cyrano - Przemyśl, Józefa Uchańska - Sójkowa, Urszula i Józef Surdyka - Zawiercie, Czesław Sabat - Jeżowe, Piotr i Jadwiga Leszczuk - Lublin, Agnieszka i Jan Kutyła - Katowice, Maria i Stanisław Urbanik - Kraków, Hanna Uzdowska - Kraków, Krzysztof Uzdowski - Kraków, Rozalia Czekała - Gogolin, Teresa i Stanisław Siut - Wrocław, Stanisław Stolarz - Cholewiana Góra.

Anonimowo wpłaciło 17 podatników.

Darczyńcy wpłacili kwotę 790 zł: Teresa Siut z Wrocławia, Stanisław Kołodziej z Legnicy, Józef Rodzeń ze Słupska, Bronisław Rodzeń z Warszawy. Darczyńcy z Kamienia: Tadeusz Rurak, Zofia Bzduń, Władysława Story, Władysława Olko, Maria Kozora, Józef Rurak.

 

     Uzyskane dochody w 2024 r. wyniosły 20.677 zł.


     Dziękujemy serdecznie wszystkim ofiarodawcom i prosimy o przekazanie Waszego podatku i darowizn w roku przyszłym.

     Szczególne podziękowanie składamy Panu Markowi Partyce, Panu Stanisławowi Bednarzowi, oraz Autorom artykułów publikowanych na stronie internetowej i w Roczniku: Władysławowi Wąsikowi z Wrocławia, Grzegorzowi Boguniowi, Tomaszowi Sączawie i Mirosławowi Piędlowi.

 

Kamień, październik 2024 r.


Zarząd Towarzystwa Przyjaciół Kamienia:
Józef Czubat, Jan Orszak, Genowefa Saj, Zofia Bednarz,
Mirosław Piędel, Krystyna Hanus, Joanna Mazurkiewicz,
Paweł Gutowski, Antoni Partyka

 
Warsztaty i zawody - profesje we wsi Steinau - Nowym Kamieniu i okolicy

Opracował: Władysław Wąsik - Kamieniak mieszkający we Wrocławiu

 

Lasowiacy utrzymywali się z uprawy ziemi zabranej puszczy, ale mieli też mocno rozwiniętą gospodarkę hodowlaną i leśną. W Kamieniu od dawna funkcjonowała Wspólnota Serwitutowa, w posiadaniu której były lasy na Podlesiu. W Nowym Kamieniu Borczyny są nadal lasem spółkowym - serwitutowym, którego udziały należą do części gospodarzy. Pierwsi osadnicy zapewne trudnili się łowiectwem (- głównie, jako tropiciele zwierzyny łownej oraz „nagonki” dla myśliwych i zapewne byli też kłusownikami), dlatego mamy rzeczkę, która zwie się Łowisko, a także sołectwo - wieś Łowisko. Lasy sprzyjały też pozyskiwaniu miodu. Bartnictwem początkowo zajmowano się okazjonalnie, podbierając miód dzikim pszczołom pozyskiwano świetne miody, zakładano też pasieki przydomowe. W rejonach występowania rud wytapiano żelazo z rudy darniowej. Podkarpacie znane było z produkcji smoły drzewnej, potażu (węglan potasu K2CO3 otrzymywany dawniej wyłącznie z popiołu drzewnego) wypalania węgla drzewnego. Okolice były terenami do pozyskiwania drewna, głównie budowlanego. Podobno też dostarczano materiały używane w budownictwie okrętowym jak: pakuły, smołę, potaż a nawet drzewo były spławiane przez flisaków z pobliskiego Ulanowa. Byli mistrzami w bednarstwie, ciesielce, stolarstwie, kołodziejstwie, garncarstwie, tkactwie czy nawet zabawkarstwie. Postęp techniczno-technologiczny sprawił, że niektóre zawody stały się dziś niepotrzebne, ale jest jeszcze wiele ludzi wykonujących podobne prace, tylko już przy pomocy innych narzędzi, maszyn, weszła automatyzacja i pewne czynności wykonują już roboty.


• Krawcy - bardzo popularny zawód w Kamieniu, nie wszyscy wiedzą, ale w Kamieniu było najwięcej krawców. W okresie międzywojennym znanym krawcem był Jan Sagan, za okupacji żołnierz BCh. W Nowym Kamieniu był nawet zakład produkujący kurtki zimowe prowadzony przez Andrzeja Sączawę. Mało tego, w zakładzie u „Jędrzeja” również można było nauczyć się tego zawodu, zawsze pracowało tam kilku czeladników. Ponadto we wsi funkcjonowało kilku, może nawet kilkunastu indywidualnych krawców, którzy szyli garnitury, spodnie, sukienki, spódnice, plisowanki, płaszcze i wiele innych potrzebnych części garderoby nieosiągalnych w handlu sklepowym. Warunkiem było posiadanie maszyny do szycia, na którą nie każdego krawca było stać. W Nowym Kamieniu krawcem był Jan (Jasiek) Wąsik, szył na zamówienia indywidualne, posiadał pracownię krawiecką w samym środku wsi. Zginął tragicznie przy wycince, został przygnieciony w Borczynach przez niezwalone, ścięte drzewo. W Górce krawiec o nazwisku Lis Bolesław specjalizował się w szyciu ubranek komunijnych oraz spodni i czapek. Krawcowa kojarzy się nam z reparacjami garderoby, ale to nic bardziej mylnego właśnie, jako szwaczki pracowały kobiety i na wsi, dla pań szyły głównie krawcowe! W Nowym Kamieniu jest jeszcze znana i ceniona Zofia Sitarz, która szyła bardzo popularne sukienki. Szyte były koszule lniane, zapaski, sukmany, poszwy na poduszki i prześcieradła oraz ozdobne kapy i obrusy.


• Stolarze - w Kamieniu było kilku dobrych stolarzy, takim znanym i cenionym stolarzem był Władysław Sabat. Posiadał profesjonalne maszyny jak: grubościówkę, wyrówniarkę, frezarkę, tokarkę, szlifierkę, trajzegę, wszelkie dłuta oraz heble. Ponadto posiadał specjalny stół - warsztat z uchwytami i zaciskami do mocowania obrabianego drewna. Wszystkie maszyny i narzędzia mieściły się w specjalnym pomieszczeniu - hali, gdzie wykonywano prace przy obróbce drewna. Pan Władysław potrafił zrobić meble takie jak: kredensy, szafy ubraniowe, łóżka, ławy, ale też stolarkę budowlaną: okna, drzwi, więźbę na dach, podłogi, sufity. Ciekawostką jest też to, że Władysław Sabat wykonywał także „oficerki” na wymiar ze specjalnymi prawidłami, a były to przecież wybitnie roboty szewskie. Mój ojciec takie buty „oficerskie” od Pana Władysława sobie zafasował i chodził w nich do kościoła albo na specjalne okazje rocznicowe. Do stolarzy zaliczyć należy także cieśli, tj. robotników budujących drewniane domy. Rzadko były budowane na wsiach domy z cegły, główny materiał budowlany stanowiło drewno pozyskiwane z pobliskich lasów. Specjalność ta była bardzo poszukiwana i ceniona. Stolarstwem i ciesielstwem trudniło się kilka rodzin jak: Kuduki, Bednarze, Sudoły i wielu innych. Zbudowanie domu drewnianego było bardzo pracochłonne, wymagało dużej wiedzy i precyzji. Budowano stosując tradycyjne, regionalne techniki, są to domy z ociosanych bali wzniesione bez użycia gwoździ.

Więcej…
 
Spotkanie Towarzyskie

     W niedzielę 26 lipca br. w Nowym Kamieniu odbyło się spotkanie Stowarzyszeń Rencistów i Emerytów z Markowej i Kamienia.


     W spotkaniu uczestniczyli Wójtowie gmin Tadeusz Bar z Markowej i Ryszard Bugiel z Kamienia. Wójtowie przedstawili osiągnięcia swoich gmin, a Przewodniczący Towarzystwa Przyjaciół Kamienia przedstawił historię wsi Nowy Kamień.


     Spotkanie prowadziły Przewodniczące Stowarzyszeń Danuta Szpytna i Krystyna Hanus.

 

     Czas zebranym umilała orkiestra z Wysokiej Głogowskiej.

 

Opracował Józef Czubat

 
Konstanty Radomski - Kamień k. Rudnika nad Sanem 56-143 nr 398

 

WSTĘP

     Opisuję mieszkańców kolonii niemieckiej we wsi Nowy Kamień, nazwanej przez nich "Steinau”, jako naszych sąsiadów, z którymi współżyliśmy w zgodzie i wzajemnej życzliwości, niezależnie od wydarzeń na arenie politycznej. Byli to Niemcy dobrzy. I choć ucierpieliśmy okrutnie, zwłaszcza w czasie drugiej wojny światowej od nienieckiej przemocy i hitlerowskiego bestialstwa, oceniamy tych naszych sąsiadów sprawiedliwie, ceniąc ich rzetelną postawę wobec Polaków w tych najdramatyczniejszych czasach.

     Jestem mieszkańcem wsi Kamień z dziada pradziada i całe moje życie związało się z tym miejscem rodzinnym. W pamięci mojej zapisała się bezpośrednio historia wszystkich lat stulecia, gdyż urodziłem się na progu lat 1900.

     Z lat pacholęcych zapamiętałem sławnego podówczas Niemca - Filipa Schneikartha, potomka z trzeciego już pokolenia osadników niemieckich, którzy tu przybyli na przełomie XVIII/XIX wieku. Był to dobry gospodarz, rolnik na 10-hektarowym gospodarstwie. Niskiego wzrostu, o krótkiej, szerokiej szyi, z takąż szeroką, owalną twarzą, z rudymi włosami, został przez kogoś dobrodusznie przezwany „Mały Tupa”.

     Społeczność niemiecka w swoim żargonie mowy polskiej mawiała na niego „Malytupa”, co z czasem przyjęło się powszechnie i wśród Polaków, tenże Filip Schneikarth był nadspodziewanie pożyteczny, bardzo uczciwy, serdecznie życzliwy i uczynny. Znał on sztukę leczenia chorych ludzi i zwierząt domowych, choć był półanalfabetą. Zajaśniał we wsi i w okolicy jako Znachor Malytupa. W naszym domu, gdy miałem pięć lat, operował on zwichniętą nogę mojej matki. Założył łupki, najpierw słoniną moczoną z okowitą, bandażował lnianą dartką ze starej koszuli i przykazał codzienne zalewanie bandaża okowitą. Dzięki temu noga szybko się wyleczyła, a matka nauczyła się tego rzemiosła i często podobne zabiegi czyniła w licznych przypadłościach swojej gromadki dzieci.

     Kiedyś, później, zimą, ojciec nasz złapał zapalenie płuc, pracując w lesie. Wtedy Znachor Malytupa stawiał mu cięte bańki na plecy i piersi. Potem, kiedy temperatura stopniowo obniżyła się, zalecił ojcu spacer bosymi nogami po śniegu przed wschodem słońca i dalsze wygrzewanie się pod ciepłą pierzyną. Praktyki te tak uodporniły ojca, że już nigdy więcej nie zachorował na zapalenie płuc.

     Leczył jeszcze ojca w okresie między I a II wojną światową, gdy zachorował na ciężką żółtaczkę z powodu kamieni żółciowych, sprawiających przeogromne cierpienia i bóle. Ów Znachor wlewał ¼ litra oliwy jadalnej z takąż ilością mleka i tyleż samą miarką okowity. Przy natężonych bólach robił lewatywę przez 24 godziny i w ten sposób wyleczył umierającego już tatę. Kamienie żółciowe nigdy nie powróciły, zaś stary ojciec przeżył swoje 78 lat uodporniony na wszelkie dolegliwości. Ten uczciwy i życzliwie uczynny Niemiec opowiadał nam łamaną polszczyzną, chwaląc się, jak i ilu chłopów oraz kobiet uleczył z kolki brzusznej, wynikającej ze wrzodu żołądka, bądź innego schorzenia przewodu pokarmowego, gdy bywali bezradni. Kuracja to była ciężka. Robił taki preparat: ¼ litra moczu końskiego, tyleż okowity oraz pół litra mleka słodkiego, tym poił chorego, który dostawał ataku bólu, krwawych wymiotów i biegunki, ale po kilku dniach stawał się zdrowy, i podobne choroby już nie wracały. Opowiadał, kogo tak uleczył i że żaden przy jego kuracji nie umarł. Tenże powszechnie szanowany Niemiec umarł tuż przed II wojną światową, mając 90 lat z okładem.

     W pamięci mojej, starego pisarczyka, zachowały się z tamtych dawnych czasów nazwiska sławniejszych gospodarzy jak Piotr Rollwagen, Schneikarth, Hausner i inni. Liczni wyzbyli się swych dobrze zorganizowanych gospodarstw, ze wspaniałą, obszerną zabudową, opuścili Kamień w początkach wieku. Pozostała po tych ludziach dobra pamięć, bo zachowanie tych Niemców wobec polskiej ludności było życzliwe, na wzajemnie dobrosąsiedzkiej stopie. Mieszkańcy Kamienia dużo się nauczyli od nich rolnictwa, a także rzemiosła.

     Inne rodziny niemieckie pozostawały w kolonii w Nowym Kamieniu przez następne dziesięciolecia. Po zakończeniu I wojny światowej wielu z nich przeniosło się w Poznańskie, tuż przed II wojną niektórzy odeszli do innych oddalonych miejscowości. Ta reszta Niemców opuściła naszą wieś w okresie II wojny światowej. Wszyscy pozostali opuścili ostatecznie Kamień w l942 r. w czasie okupacji hitlerowskiej, obowiązkowo przeniesieni pod Mielec, do Kolonii Niemców, utworzonej przez władzę hitlerowską z polskich gospodarstw chłopskich.

      W społeczności wiejskiej utrzymuje się do teraz pozytywna ocena tych ludzi, których cechowały przymioty życzliwości i przyjacielskiego współżycia z naszym narodem.

Więcej…
 
« PoczątekPoprzednia12345678910NastępnaOstatnie »

Strona 7 z 38

Kto jest online


     Naszą witrynę przegląda teraz 140 gości 

Wsparcie działalności

 

Towarzystwo  Przyjaciół   Kamienia

 jest organizacją pożytku publicznego.

Można przekazać 1,5 % podatku

 W zeznaniu podatkowym należy wpisać:   KRS - 000 0037454

i deklarowaną kwotę podatku.

 

Wypełnij PIT on-line i przekaż 1.5% dla Towarzystwa Przyjaciół Kamienia

Copyright ? 2010 Towarzystwo Przyjaciół Kamienia. Design KrS, Valid XHTML, CSS