W opracowaniu Andrzeja Ruraka „Kamień w przeszłości i dziś” Radomscy opisani są jako jeden z najstarszych rodów zamieszkujących teren Kamienia. Z tego rodu wywodzi się wielu działaczy społecznych, urzędników, profesorów, wojskowych i księży. Drzewo genealogiczne tej starej rodziny prowadzone jest od XVII wieku. Na przestrzeni lat wielu jej członków wyprowadziło się z naszej rodzinnej miejscowości i przeniosło w różne części kraju. Obecnie potomków Radomskich spotkać można na ulicach Warszawy, Szczecina, Torunia i wielu innych miast i wsi. Część rodziny emigrowała również za ocean, gdzie mieszkają do dzisiaj. Rodzina ta obfitowała w osoby o różnych talentach, a wielu jej członków związanych było z działalnością naukową.
Dla przykładu brat mojego prapradziadka Michał, był dyrektorem gimnazjum w Krakowie, a jego syn. Ks. dr Bolesław był dziekanem Wydziału Teologicznego na KUL, a jego Brat Zdzisław był zawodowym dyplomatą. Mój prapradziadek, Marcin był kierownikiem kasy Reifensona, jego syn Jan z kolei zaczynał jako nauczyciel w gimnazjum w Nisku, żeby później stać się profesorem Akademii Rolniczej w Szczecinie. Jego działalności naukowej oraz życiorysowi poświęcona jest osobna publikacja. Szczególnie zasłużył się dla miasta Ostrołęki, gdzie po dziś dzień istnieje rondo jego imienia, na którym stoi poświęcony mu obelisk. Pamiętam jeszcze zaproszenie, które otrzymaliśmy jako rodzina profesora, na oficjalne otwarcie wspomnianego obiektu. Jan Radomski był profesorem botaniki, badał m. in. roślinność Puszczy Sandomierskiej. W latach 1935-1939 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum w Ostrołęce. W okresie okupacji niemieckiej - wysiedlony już w 1939 z Ostrołęki - zorganizował tajną szkołę średnią GOLESIN w Jarnutach, pow. Ostrów Mazowiecki w Generalnym Gubernatorstwie. W latach 1945-1949 był organizatorem i dyrektorem Gimnazjum i Liceum w Kamiennej Górze.
Od 1949 rozpoczął pracę w szkolnictwie wyższym, najpierw na Uniwersytecie we Wrocławiu w Katedrze Systematyki Roślin, a następnie w Wyższej Szkole Rolniczej w Szczecinie, gdzie prowadził zorganizowane przez siebie Studium Zaoczne (1955-1968). W latach 1958-1968 był prodziekanem Wydziału Rolniczego. Poza obeliskiem i rondem jeszcze dwie szkoły w Polsce otrzymały imię Profesora Jana Radomskiego - Zespół Szkół w Tychowie (1992) oraz Szkoła Podstawowa w Jarnutach (1997).
Niemniejszą karierę naukową zrobiła jego córka - Janina. Śladami ojca, również zainteresowała się botaniką i w tej dziedzinie uzyskała tytuł profesorski. Ciocia Jasnowska wraz ze swoim mężem - Mieczysławem (również profesorem botaniki), miała ogromny wpływ na rozwój tej dziedziny nauki w naszym kraju. Doradzała wielokrotnie polskiemu rządowi w kwestiach takich, jak lokalizacje autostrad, czy dróg szybkiego ruchu, tak, żeby omijały one ważne z punktu widzenia przyrodniczego miejsca na mapie naszego kraju. Ciocia i wujek wielokrotnie honorowani byli najwyższymi odznaczeniami za zasługi dla Polski. Wujek był np. posiadaczem Krzyża Kawalerskiego i Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski. Ciocia Jasia dołożyła do tych osiągnięć jeszcze Krzyż Komandorski Odrodzenia Polski, oraz Złoty Krzyż Zasługi, a to tylko niektóre z ich wielu tytułów.
Pamiętam jedno z jej odwiedzin, kiedy w wieku ponad 70 lat przyjechała do nas ze Szczecina swoim Daewoo Matiz o złotym kolorze. Była bardzo zainteresowana fenomenem botanicznym, jaki mamy w swoim regionie - jedynym okazem azalii pontyjskiej w tej części Europy. Moi rodzice zabrali ją więc do Woli Zarczyckiej, żeby mogła sama zobaczyć tą roślinę na własne oczy. Ciocia była przerażona stanem, w jakim zastała to miejsce - poobrywane gałęzie, butelki po alkoholu itp. Kiedy wróciła do domu, stwierdziła, że musi wykonać telefon. Zadzwoniła do „znajomej” i w mocnych słowach kazała natychmiast zająć się tą sprawą i zadbać o te rośliny. Później okazało się, że ta znajoma była wiceministrem ds. środowiska, a ciocia była jej profesorką.
Wspominając o Cioci Janinie, nie mogę zapomnieć o jej siostrze - Marii. Ona również pracowała na Uniwersytecie. To co najbardziej o niej pamiętam, to jak opowiadała o tym jak wracała do Polski z armią gen. Andersa, gdzie pracowała blisko sztabu generalnego. Niestety byłem zbyt młody żeby zapamiętać szczegóły. Należała do Szarych Szeregów, a od 1944 r. do Armii Krajowej, brała udział w Powstaniu Warszawskim. Niestety była również jeńcem wojennym. Po wyzwoleniu obozu, w jakim się znajdywała, kontynuowała naukę najpierw we Włoszech, później w Wielkiej Brytanii. Studia jednak ukończyła na Politechnice Wrocławskiej, gdzie również skoncentrowała się na naukach botanicznych. Już na trzecim roku zaczęła pracę jako nauczyciel akademicki, żeby z czasem uzyskać tytuł doktora habilitowanego w zakresie uprawy roli i roślin.
Jak wspomniałem na początku, ród Radomskich w wyniku różnych perypetii rozwiną swoje skrzydła na terenie całego kraju. W ostatnim czasie mieliśmy bardzo miłą niespodziankę - między innymi dzięki istnieniu Towarzystwa Przyjaciół Kamienia, jego potomkom udało się na nowo skontaktować się z najstarszą gałęzią rodziny, która poszukiwała korzeni swoich przodków. Jest to gałąź, którą dopiero musimy lepiej poznać, ale już wiemy, że znajdują się w niej wyjątkowi ludzie - prawnicy, stewardessy, piloci i jak się okazuje - między innymi mistrz świata w lataniu precyzyjnym p. Bolesław Radomski z Torunia, o którym nie raz czytałem artykuły, czy oglądałem programy telewizyjne, nie wiedząc, że to koniec końców mój wujek. Zazwyczaj bywa tak, że człowiek odkrywa korzenie - tym razem to korzenie odkryły nas.
Jak pokazuje dotychczasowa historia, niestety większość rodu Radomskich swoją przyszłość znalazła poza granicami naszej Gminy, ale koniec końców - to geny i wartości, jakie zostały im przekazane, pochodzą stąd i to dzięki nim mogę teraz opowiadać o tak ciekawych osobowościach.
A jak już mówimy o ciekawych osobowościach, to nie możemy zapomnieć o tych, którzy tu pozostal. Jedną z najbardziej do dzisiaj jeszcze rozpoznawalnych osobistości był mój pradziadek - Konstanty Radomski, brat wspomnianego wcześniej Profesora Jana. Nie wybrał On drogi naukowej, podobnie jak starszy Jan, ale nie poprzestał też na roli zwykłego rolnika. Posiadał co prawda wykształcenie podstawowe, ale dzięki pracy w administracji gminnej w tworzącej się na nowo powojennej Polsce, został wysłany do Lwowa na szkolenie dla wyróżniających się pracowników gminnych. Po powrocie ze szkolenia podjął pracę jako pisarz gminny i jak się okazało w tej materii znalazł swoje powołanie. Piastował wiele funkcji w nowej administracji - m. in. Sekretarzem Gminnej Rady Narodowej. Bardzo podoba mi się fragment treści wywiadu jaki udzielił w 1978 r. dla „Nowin Rzeszowskich”, gdzie stwierdził, że „Przed wojną wójt mógł być analfabetą, ale pisarz nie. Pisarz był mózgiem gminy, a w hierarchii wiejskiej szedł po organiście”. Dzięki pracy jako pisarz gminny miał dostęp do wielu materiałów, które zbierał i przepisywał. Tak jak wspomniałem stało się to Jego pasją i dzięki niej określa się Go dzisiaj mianem „Kronikarza Kamienia”. W swojej trylogii „Stare rodziny chłopskie” opisał setki historii, podań, życiorysów i tradycji jakie dotyczą naszej gminy i tego rejonu. Obecnie jest to obszerne źródło wiedzy historycznej z którego korzysta wielu autorów publikacji o tej tematyce, jak ks. Marek Story, czy Andrzej Rurak. Pamiętam jak jako mały chłopiec zakradłem się do pokoju, gdzie dziadkowie przechowywali maszynopisy i rękopisy pradziadka. Czytałem te materiały z fascynacją i dzięki nim dzisiaj nie mogę zapomnieć niektórych historii czy porzekadeł, jak np. „Krowy ani baby się z Jeżowego nie bierze”, „Gdzie chleb i woda tam nie ma głoda”, albo „Żony, krowy i konia szukaj u sąsiada, gdzie nie tylko zalety, ale i wady ukryte będą ci znane”.
Swoją drogą jestem wdzięczny za możliwość przedstawienia historii części mojej rodziny w tej formie. Dzięki temu, szukając materiałów, dowiedziałem się również, że pradziadek w trakcie okupacji pomagał w ukrywaniu Żydów, a dzięki umiejętnościom sporządzania dokumentów - cytując wspomniany wywiad z 1978 r. „ludziom pewne papiery sporządzał” tym samym ratując wiele żyć. Dowiedziałem się również, że był prekursorem wielu na tamte czasy nowoczesnych pomysłów uprawy roślin. Jako pierwszy testował uprawy buraka cukrowego, lnu, bobiku itp., tym samym wprowadzając je na nasze lokalne pola.
Pradziadek doczekał się trzech córek - Ireny, Stanisławy i Janiny, oraz syna - Konstantego juniora. Córki jak to w rodzinie Radomskich bywało, wyjechały podbijać świat. Irena i Maria osiadły w Stolicy, a Stasia do dzisiaj żyje w USA. Konstanty junior to mój dziadek, lub „dziadzio” jak na Niego mówię. On również przejął po rodzinie talent do nauki, choć jako jedyny syn pozostał na gospodarstwie, żeby kontynuować tradycje rolnicze i pilnować miedzy po ojcowiźnie. Jego talent naukowy poszedł jednak w przeciwnym kierunku co ojca - okazał się wyjątkowo dobry w naukach matematycznych, dzięki temu sprawdził się jako księgowy, piastując stanowisko Głównego Księgowego w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Jego Żona Eleonora była pielęgniarką, którą do dzisiaj wiele osób pamięta nie tylko ze względu na Jej poświęcenie, ale również działalność na rzecz naszej gminy.
W ostatniej części mogę tylko krótko wspomnieć o czasach nam współczesnych. Wiemy, że ród Radomskich jest kontynuowany w linii prostej od XVII wieku - bo od wtedy mamy pierwsze dane i od wtedy prowadzone jest drzewo genealogiczne. Po moim dziadku świecę przejął Jego syn - Andrzej, następnie Łukasz - mój kuzyn, z którym nie jedno przeżyliśmy, oraz obecnie Maksymilian - mój chrześniak - i mogę powiedzieć, że w każdym z nich widać gen rodziny, z jakiej wywiódł się niejeden wybitny człowiek (zwłaszcza po Maksiu).
Niestety jak to z Radomskimi bywa, mają tendencję do zdobywania nowego świata i dzisiaj sukcesorzy tego rodu - poza wspominanymi wcześniej nowo odkrytymi, mieszkają w Warszawie, choć nie zapominają o korzeniach i często tu bywają. Koniec końców Kamień to był i jest Ich dom - i już zawsze będzie.
Rafał Wąsik |