|
Żołnierze zawodowi z Gminy Kamień |
|
Historia Kamienia nie była by pełna, gdybyśmy nie wspomnieli o żołnierzach zawodowych wywodzących się z naszej wsi. Nie bez znaczenia są groby żołnierzy pochowanych w kwaterze wojennego cmentarza z czasów I wojny światowej. Dr Sławomir Kułacz opisał bardzo szczegółowo i profesjonalnie okres I wojny światowej w książce „Kamień i Steinau w pożodze I wojny światowej”.
Towarzystwo Przyjaciół Kamienia ze swej strony podejmuje próbę upamiętnienia żołnierzy zawodowych pochodzących z miejscowości należących do gminy Kamień, którzy poświęcili swoje życie służbie ojczyźnie. Jest wiele wspomnień o walce podziemnej z okupantem z okresu II wojny światowej, brakuje natomiast wspomnień z okresu powojennego, równie ważnego jak poprzednie okresy. Po drugiej wojnie światowej wielu chłopców z naszej gminy podjęło pracę zawodowych żołnierzy Wojska Polskiego. Dla niektórych żołnierzy wojenna droga była początkiem kariery oficerskiej w wojsku. Trudny czas naszej powojennej państwowości wymagał zaangażowania się nie tylko w walce zbrojnej, ale poświęcenia zdrowia, a nawet życia w odbudowie państwowości i gospodarki Polski. Byli to często żołnierze powracający z frontu po zakończonej walce z niemieckim okupantem. Był to czas trudny, nieraz bywało, że dochodziło do walki bratobójczej, nie wszyscy godzili się na zmianę ustroju. W rejonie południowo wschodniej Polski wciąż istniały silne organizacje podziemne zarówno polskiej partyzantki, ale też ukraińskie, czy łemkowskie oddziały zbrojne. Ten powrót do domu nie zawsze był możliwy po zakończonej wojnie.
Poniżej wymienieni żołnierze służyli dalej ojczyźnie. Jedni już odeszli, inni wiodą życie na wojskowej emeryturze.
Józef Skawiński, s. Marcina, urodził się w 1927 roku, uczęszczał do szkoły podstawowej w Podlesiu i Kamieniu. Jako 13-letni chłopak został zmuszony do pracy w charakterze pracownika fizycznego w Firmie Kanalizacyjnej Hans Fester w Górnie, budującej bazę Luftwaffe (1940-1942). Następnie w latach 1942-1944 ciężko pracował w Nadleśnictwie Morgi w miejscowości Pogorzałka w charakterze pracownika stałego. Po ukończeniu szkoły średniej, w latach 1948-1950 odbywał zasadniczą służbę wojskową, gdzie uległ wypadkowi. Dowództwo jednostki postanowiło go wyleczyć, ale w zamian musiał zadeklarować zostanie żołnierzem zawodowym. W 1950 roku mianowany podoficerem zawodowym. W swojej dosyć długiej pracy służył w różnych jednostkach wojskowych, w Służbach Kwatermistrzowskich, w tym m.in. w: 20. Batalionie Łączności, 96. Kompanii Saperów, 3. Pułku Zmechanizowanym 1. Dywizji Zmechanizowanej i innych. Od 1966 roku w Służbach Mundurowych Kwatermistrzostwa Warszawskiego Okręgu Wojskowego, gdzie od 1983 roku pełnił funkcję Szefa Służby Mundurowej. Rozkazem Szefa Sztabu Warszawskiego Okręgu Wojskowego z dnia 30 kwietnia 1990 roku, w związku z ukończeniem 60. roku życia, zwolniony z zawodowej służby wojskowej. Karierę zawodową zakończył w stopniu pułkownika. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1987), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1978), Złotym Krzyżem Zasługi (1973), Srebrnym Krzyżem Zasługi (1968) oraz wieloma innymi odznaczeniami wojskowymi. Zmarł w 2023 roku, pochowany w Kamieniu wraz z żoną Franciszką z d. Koper z Prusiny.

Józef Dudzik, s. Antoniego, urodził się w 1931 roku, wojskowy w stopniu podpułkownika. W wieku 14 lat ukończył Szkołę Podstawową w Kamieniu, następnie naukę kontynuował w gimnazjum w Nisku. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości w 1951 roku studiował w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Poznaniu (1951-1955), uzyskując dyplom ukończenia studiów w zakresie towaroznawstwa. Po studiach skierowany na dwuletni staż do pracy w Wojsku Polskim, po jego zakończeniu został żołnierzem zawodowym. W wojsku zajmował się kontrolą jakości produktów spożywczych oraz kontrolą zakładów przetwórstwa spożywczego. Służył kolejno: w Elblągu - do 1958 roku, w Wałczu - do 1960 roku i w Grudziądzu do zakończenia kariery zawodowej. W 1984 roku, ze względu na stan zdrowia i osiągnięty wiek, został przeniesiony w stan spoczynku. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Po długiej chorobie zmarł w 2017 roku w Grudziądzu i tam został pochowany.

Jan Skawiński, s. Marcina, urodził się w 1937 roku, ukończył Zasadniczą Szkołę Metalowo-Drzewną w Rudniku (1954), następnie pracował w Jelczańskich Zakładach Samochodowych w Jelczu, skąd został powołany do zasadniczej służby wojskowej w Nisku. Następnie został żołnierzem zawodowym. W trakcie odbywania służby wojskowej ukończył Technikum Ekonomiczne w Rzeszowie, Punkt Konsultacyjny w Stalowej Woli, uzyskując wykształcenie średnie. W latach 1968-1971 studiował w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, zdobywając stopień oficerski. Służył w Inowrocławiu, Tarnowie i Rzeszowie, gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy ds. technicznych w jednostce wojskowej. W 1978 roku powołany do Polskiej Wojskowej Jednostki Specjalnej Doraźnych Sił Zbrojnych ONZ na Bliskim Wschodzie na Półwyspie Synaj. Pracował tam na stanowisku starszego pomocnika Sekcji Planowania. Zakończył służbę wojskową w stopniu majora. Obecnie wraz z żoną mieszka w Rzeszowie.

|
|
Więcej…
|
|
|
Bigos Józef Kraków Nowa Huta Os. Centrum A bl 6/8
Życiorys
Urodziłem się 1.03.1923 r. w Nowym Kamieniu pow. Nisko w rodzinie chłopskiej. Po ukończeniu podstawowej szkoły do 1938 r. byłem przy rodzicach. W kwietniu 1938 r. podjąłem pracę w sklepie spożywczym w Nisku, w charakterze ekspedienta.
W lipcu 1938 r. rozpocząłem pracę w Hucie Stalowa Wola jako pomocnik kowala.
W 1943 r. zostałem zatrzymany i wysłany przymusowo na roboty do Niemiec. W czasie transportu uciekłem, ukrywając się, zajmowałem się pokątnym handlem.
W kwietniu 1943 r. wstapiłem do organizacji podziemnej BCh działającej na terenie pow. niżańskiego i biłgorajskiego pod ps. „Orzech” pod d-twem ob. Jana Rębisza ps. „Radom”, biorąc udział w akcjach wypadowych. Po wyzwoleniu tych terenów przez Armię Czerwoną, w lipcu 1944 r. wstąpiłem do Milicji Obywatelskiej w Nisku. W m-cu wrześniu 1944 r. przeniesiony zostałem do Komendy Powiatowej MO w Przemyślu, gdzie brałem m.in. udział w akcjach zbrojnych w rejonie Birczy z bandami UPA.
W listopadzie 1944 r. zgłosiłem się jako ochotnik do Ludowego Wojska Polskiego i zostałem skierowany do Oficerskiej Szkoły Pol-Wych w Lublinie. Po ukończeniu oficerskiej szkoły i otrzymaniu stopnia oficerskiego zostałem skierowany na front do II Armii 32 pp. 8 DP na z-ec d-cy kamp., gdzie brałem udział przy forsowaniu Nysy Łużyckiej, w walkach pod Budziszynem, aż do zakończenia wojny. Po zakończeniu wojny pełniłem służbę w Wojskach Ochrony Pogranicza w Bieszczadach w m. Barwinek, Jaśliska na stanowisku z-cy d-cy strażnicy w rejonach działania band UPA.
W 1946 r. będąc na kursie doskonalenia oficerów w Łodzi brałem udział w akcjach zrojnych i politycznych - referendum, wybory do sejmu. Po ukończeniu kursu zostałem skierowany w kwietniu 1947 r. do 30 pp 9DP w Rzeszowie, brałem udział w walkach z bandami w pow. Lesko i Sanok. W 1951 r. zostałem skierowany do Wyższej Szkoły Piechoty w Rembertowie, po ukończeniu której objąłem stanowisko dowódcy batalionu zmot. w 71 pp zmot.
Z uwagi na zły stan zdrowia (wg orzeczenia WKL utrata 25%) w 1955 r. zostałem przeniesiony do rezerwy w stopniu kapitana.
W listopadzie 1955 r. rozpocząłem pracę w Hucie im. Lenina, gdzie pracuję do obecnej chwili. Przez cały okres pracy zawodowej biorę czynny udział w pracy polityczno społecznej. Od 1956 r. do 1964 r. pełniłem funkcję I sekretarza KZPZPR w wydziale Wielkie Piece i w zakładzie Materiałów Ogniotrwałych, a następnie przez dwie kadencje byłem członkiem Komisji Rewizyjnej KFPZPR.
Obecnie pełnię funkcję I sekretarza OOP Dyrekcji Ekonomii H i L.
Do PZPR należę od 1948 r.
Do ZBoWiD od 1961 r. - nr leg. 2106 z dnia 27.X.1961 r.
Posiadanie odznaczenia: 1) Krzyż Walecznych - Rozkaz person. MON nr 1006 z 13.X.45 r. 2) Medal za Odrę, Nysę i Bałtyk - Dekret Prezyd. KRN z 26.X.45 r. 3) Medal za zwycięstwo i Wolność 4) Brązowy medal „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny” - Zarządz. Prezydenta RP z 12.X.51 r. 5) Medal za udział w walkach o Berlin - ustawa z dnia 21.04.66 r. MON 6) Złota odznaka zasłużonego Przodownika Socjalistycznej Pracy - decyzja z dnia 12.X.51 r. MPC 7) Odznaka Grunwaldzka
Kraków, dnia 5.01.1977

|
|
Więcej…
|
|
Marian Skomro - więzień obozu koncentracyjnego i Olga Rodzeń - wywieziona na przymusowe roboty do Niemiec |
|
Marian Skomro urodził się 15.07.1922 r. w Kamieniu. Był synem Mateusza i Wiktorii z domu Rogala.
Po skończeniu szkoły podstawowej pomagał ojcu w gospodarstwie rolnym. Jako młody chłopak angażował się w działalność kulturalną i sportową młodzieży. Widmo wojny zmuszało młodych chłopców do ćwiczeń fizycznych, w tym do rzutów „granatem”, jazdy konnej, skoków, strzelania i innych aktywności, które były organizowane przez działającą w Kamieniu organizację „Sokół”.
Wybuch w 1939 roku zmienił życie Mariana. Jak wielu innych mieszkańców Kamienia został zobowiązany do pracy przy budowie ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego dla wojsk okupacyjnych w Górnie.
W dniu 30 kwietnia 1942 r. w czasie łapanki został aresztowany i przewieziony do aresztu w Rzeszowie. Matka Mariana - Wiktoria 4 miesiące chodziła z Kamienia do Rzeszowa i zanosiła paczki żywnościowe.
W dniu 27.08.1942 r. został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu jako więzień polityczny. Rodzina nie miała żadnych dokumentów uzasadniających areszt i wywóz do obozu jako więźnia politycznego. Na podstawie aresztowań kilku innych młodych mężczyzn z Kamienia można przypuszczać, że był on zaangażowany w działalność antyokupacyjną.

Marian Skomro przebywał w obozach ponad 3 lata, tj. od 30 kwietnia 1943 r. do 5 maja 1945 r.
|
|
Więcej…
|
|
Krzemień i grające Czosnki |
|
„Maść na szczury” autor Bogdan Madej.
Krzemień oraz grające Czosnki - gdzie to i kto to?
Przyznaję, po przeczytaniu tej książeczki odniosłem wrażenie, że autor opisuje mój Kamień, nas samych, naszych sąsiadów, koleżanki i kolegów, a nawet jakby mnie samego? Muszę to oświadczyć na początek, ale ja pochodzę z takiego „Krzemienia”, to moja ukochana wieś, tam się urodziłem, tam żyli moi przodkowie? To jest opis życia mieszkających tam ludzi. Uważam to miejsce wciąż za najpiękniejsze na świecie. Te lasy, zagajniki, małe strumyki, kopalnie piasku, glinianki, jakieś doły z piskorzami i piżmakami. Ten teren, to był mój wielki plac zabaw, to tam wszystko było piękne, tajemnicze, wielki młyn z tartakiem, te maszyny parowe, wiatraki z żarnami, suszarnie „bakonu” - tytoniu. Chodziliśmy, choć częściej tam biegaliśmy i jeździliśmy rowerami po tej ziemi, traktując ją jako naszą własną, tylko używaliśmy nazwisk mieszkańców do określenia pól na którym byliśmy, np. mówiliśmy Wąsikowe, Jańcowe, Chamotowe, czy olszyny były Kidowe, Miazgowe, Mizerowe i tak dalej. To był nasz raj, gdzie była „trawa zielona i woda czysta”.
I komu to przeszkadzało?
Teraz patrząc na te moje rodzinne strony i okolice, Podkarpacie, że to wielki Krzemień z przewagą bogobojnych mieszkańców (nawet znaczną) takich „chłoporobotników”! Ciężko pracujących na roli i dorabiających w „hucie”, w tej kuźni, albo na budowie drogi. Maść na szczury może kupić, tylko ktoś stamtąd, wyjątkowo naiwny, ufający cwaniakom, gdyż sam o sobie myśli, że też jest cwany i nie da się oszukać. Wszyscy mamy swoje wady; są też przekupni, nawet za czajnik bezprzewodowy od Warchoła z Warchołów, ale człowiekowi uczciwie zarabiającemu, pracowitemu oraz oszczędzającemu całe życie, za grosz nie ufają. Od razu dziwią się, że taki bogaty, a wygląda jak biedak. Może to i dobrze, że jesteśmy nieufni, podejrzliwi, myślimy o takim jak zdobył taką kasę nielegalnie, a teraz dręczy go sumienie i chce się sam przed sobą rozgrzeszyć z tych niegodnie zdobytych pieniędzy. Po sobie dobrze wiemy, ile z uczciwej pracy możemy zaoszczędzić. Bogaty może być, tylko wysoko postawiony polityk w Warszawie? Dla mieszkańca Podkarpacia bardziej wiarygodny jest sprzedawca maści na szczury od takiego dziadka milionera!
Krzemień kiedyś też nazywał się Wola Królewska. Sama nazwa „Krzemień” ma tutaj pejoratywne znaczenie. O istnieniu tej miejscowości wielu Polaków dowiedziało się zapewne niedawno. Ja sam, słowo daję, nie sądziłem wcześniej, że coś takiego może istnieć jak Pcim z jej sołtysem, który „wszystko może”. O dziwnym i w dodatku takim trochę zacofanym człowieku się mówiło, że pochodzi chyba z Pcimia (Pcima), czyli z daleka, nie wiadomo skąd? W Pcimiu mieszkają zapewne też przyzwoici ludzie i nie chcę powiedzieć o nich źle, to nie ich wina, że pokutuje takie negatywne porównanie.
|
|
Więcej…
|
|
Pan Adam Kulik na swoim profilu facebookowym zamieścił wpis dotyczący minionej konferencji poświęconej pamięci pisarza Bogdana Madeja:
22 maja 2025 Towarzystwo Przyjaciół Kamienia zorganizowało w Gminnym Centrum Kultury i Sportu w Kamieniu sesję literacką poświęconą pisarzowi Bogdanowi Madejowi (1934-2002) i jego twórczości. Znakomity prozaik w Kamieniu ukończył szkołę podstawową (1948). Budynek istnieje do dziś. W wielu jego błyskotliwych opowiadaniach, choćby zawartych w najbardziej znanym i cenionym tomie „Maść na szczury" (I wyd. Paryż 1977), Kamień i okolica (Stalowa Wola, Górno, Łowisko, Rudnik n. Sanem i in.) odbijają się w sposób dosyć „dosadny, wręcz przejaskrawiony" ale zawsze prawdziwy. To bezkompromisowy, przenikliwy, nawet drapieżny obraz Polski lat 50. i 60. XX wieku, jaki niewielu pisarzom tamtego czasu udało się pochwycić. Wielu uległo zaczadzeniu komunizmem. Autor, któremu w wieku 5 lat udało się wraz z rodziną uciec przez zieloną granicę z Grodna, już opanowanego przez bolszewickie wojska (na kilka tygodni przed pierwszą wywózką Polaków na Sybir), pozostał odporny na "dobrodziejstwa socjalizmu" przez całe życie.
Pisarz nie zawsze stosował kamuflaż - na kartach książek powtarzają się autentyczne nazwy miejscowości, postaci noszą nazwiska do dziś występujące w najbliższej okolicy Kamienia. O ile w chwili publikacji książek mogło to budzić kontrowersje, dzisiaj dla wielu jest powodem dumy. Bardzo precyzyjnie tę problematykę przedstawił w swoim wystąpieniu dr Stanisław Kusiak, nota bene pochodzący z tego regionu, autor doktoratu poświęconego Bogdanowi Madejowi i jego twórczości. Spory walor autentyczności wniósł film dokumentalny o tytule zapożyczonym od jednej z książek pisarza „Półtraktat o lewitacji", zrealizowany trzy lata przed śmiercią pisarza. Madej mówi o sobie, swoich wojnach z Urzędem Bezpieczeństwa w szkole średniej ale i jeszcze w latach 80. XX wieku, mieszkaniu na podsłuchu w Lublinie, itp.
O tym, że pisarz i jego twórczość żyją w lokalnej społeczności świadczą nie tylko starania Towarzystwa Przyjaciół Kamienia, także artykuły Janusza Ogińskiego w lokalnej prasie. To bardzo dobry prognostyk na przyszłość, tym bardziej, że część opowiadań Bogdana Madeja należy do najlepszych, jakie powstały w Polsce drugiej połowy minionego wieku.

|
|
|