wtorek, 19 marca 2024r.
Home Wspomnienia
Wspomnienia
Śluby Kamieńskie 1890-1942

     Badając historię rodzinną dla zaspokojenia własnej ciekawości lub jak to robią niektórzy - spisując skrzętnie dla potomnych „książki rodzinne” ze wspomnieniami i danymi o minionych faktach z życia przodków, którzy już odeszli, bądź jak zdesperowani rodzice, co kilka lat na potrzeby stworzenia drzewka genealogicznego dla dziecka, jako pracy domowej - musimy (prędzej czy później) zaglądnąć do Ksiąg Małżeństw lokalnej parafii, lub Urzędu Stanu Cywilnego, - które zwierają bardzo wiele przydatnych danych (czasami nawet jeden wpis potrafi dostarczyć odpowiedzi na wiele zagadek i tajemnic rodzinnych).

     Kamień ze względu na swoją historię posiada dość ograniczone zasoby metrykalne, a zapisy z lat 1826-1889 dostępne są wyłącznie w Archiwum Archidiecezji Przemyskiej. Oryginalne księgi z lat 1890-1946 zostały zabrane z parafii i zasiliły nowo utworzony Urząd Stanu Cywilnego PRL. Część ksiąg ze względu na przekroczenie odpowiednich zakresów dat trafiła stamtąd już do Archiwum Państwowego w Rzeszowie, gdzie zostały zeskanowane i opublikowane w Internecie, a pozostałe wciąż są dostępne w Urzędzie Gminy. Co ciekawe roczniki dla części Kamienia w parafii Jeżowe z lat 1890-1905 oraz 1909 w formie ekstraktów / kopii ksiąg (księgi urodzeń, małżeństw i zgonów dla miejscowości Cholewiana Góra, Jata, Jeżowe Kamień, Nowosielec, Sojkowa (Sójkowa), Zalesie, Steinau) z USC Jeżowe trafiły do Archiwum Państwowego w Sandomierzu.

     Dzięki zmianie przepisów o dostępie do materiałów archiwalnych oraz wparciu i przychylności dla badań genealogicznych p. Rafała Kozioł - Kierownika USC w Kamieniu mogłem wykonać skany ksiąg metrykalnych, które w głównej mierze zindeksowała (przepisała) p. Urszula Posłuszny - pasjonatka i badaczka naszej lokalnej historii, której artykuły ukazywały się w minionych latach na łamach tego czasopisma, a które to indeksy posłużyły do stworzenia listy „Kamieńskich Ślubów 1890-1942”. Należy w tym miejscu rozróżnić kilka części tabeli (dostępnej na stronie internetowej Towarzystwa http://www.tpkamien.pl/) zawierającej spis wszystkich małżeństw zawartych w Kamieniu w latach 1890-1942. Ze względu na specyfikę prowadzenia w parafiach Galicji ksiąg stanu cywilnego każda wieś powinna mieć prowadzoną osobną książkę metryczną, zdarzało się nawet, że każdy przysiółek posiadał takową. Skoro Kamień był podzielony między parafię Górnieńską i Jeżowską, mamy już dwie osobne pozycje, do tego dochodzi Steinau, które przed 1907 należało do Jeżowego, następnie zostało dołączone do utworzonej samodzielnej parafii Kamieńskiej a w 1924 przemianowane na Nowy Kamień. Mamy zatem 3 osobne księgi małżeństw do analizy, a należy pamiętać, że zwyczajowo ślub był przypisany do miejsca zamieszkania panny młodej.

     Indeksacja księgi metrykalnej polega na przepisaniu aktu stanu cywilnego (w naszej okolicy - czyli dawnej Galicji prowadzonej głównie po łacinie; natomiast w zależności od zaboru i daty spisania były to również rosyjski, niemiecki i polski) do specjalnego arkusza kalkulacyjnego, który następnie wysyłany jest do ogólnopolskiej bazy danych. Największą tego typu bazą jest Geneteka - Poskiego Towarzystwa Genealogicznego, w której można przeszukać i uzyskać dodatkowe informacje (w przypadku małżeństw: numer domu, dane rodziców państwa młodych, dokładna data i ich wiek w momencie zawarcia ślubu) dostępna pod adresem www.geneteka.genealodzy.pl gdzie należy wybrać województwo oraz parafię miejsca zdarzenia z uwzględnieniem ówczesnej przynależności (są dostępne zarówno Górno, Jeżowe jak i Kamień).


Skany wspomnianych wyżej ksiąg można przeglądać pod adresami internetowymi:

1. Księga małżeństw
- Kamień 1896-1906 (z par. Jeżowe) - indeksowała p. Urszula Posłuszny (263 wpisy)
Archiwum Państwowe w Rzeszowie
https://www.szukajwarchiwach.gov.pl/en/jednostka/-/jednostka/31459156

2. Księga małżeństw łączona
- Kamień 1890-1895 (z par. Jeżowe) - indeksował p. Krzysztof Bielak (83 wpisy)
- Kamień 1890-1907 (z par. Górno) - indeksował Tomasz Sączawa (272 wpisy)
- Kamień 1908-1942 (z par. Kamień) - indeksowała p. Urszula Posłuszny (1029 wpisów)
Urząd Stanu Cywilnego w Kamieniu (skany wykonał Tomasz Sączawa)
https://fotolubgens.lubgens.eu/index.php?/category/1009

3. Księga małżeństw
- Steinau 1907-1924 oraz Nowy Kamień 1924-1942 - indeksował Tomasz Sączawa (101 wpisów)
Urząd Stanu Cywilnego w Kamieniu (skany wykonał Tomasz Sączawa) https://fotolubgens.lubgens.eu/index.php?/category/1012

 

     Składam najserdeczniejsze podziękowania p. Urszuli Posłuszny za ogrom pracy i czasu włożonego w dzieło indeksacji ksiąg metrykalnych (również z innych parafii) i popularyzacji historii Kamienia. Dziękuję również p. Krzysztofowi Bielak, który jako pierwszy zaczął indeksację z ksiąg przekazanych do AP w Sandomierzu.

     W tym miejscu zapraszam wszystkich do przeglądnięcia tabeli, do której dane przygotowała i przekazała Pani Urszula Posłuszny (dostępnej na stronie internetowej Towarzystwa http://www.tpkamien.pl) z zapisem ponad tysiąca siedmiuset ślubów mieszkańców naszego Kamienia i odszukania swoich bezpośrednich przodków jak również zaglądnięcia do wspomnianych adresów internetowych, aby jeszcze bardziej zagłębić się w naszą Kamieńską genealogię rodzinną.

TABELA


Tomasz Sączawa

 
"SPRAWIEDLIWI WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA" MARTA I WŁADYSŁAW MIAZGOWICZOWIE WE WSPOMNIENIACH CÓRKI KRYSTYNY MIAZGOWICZ-ŚLEZIŃSKIEJ

     MOI RODZICE

     Marta Miazgowicz z domu Wianecka

     Urodziła się 01. 12. 1917 r. w Żabnie gm. Radomyśl nad Sanem, jako córka Marianny z d. Gębala i Franciszka Wianeckich. Miała troje rodzeństwa: siostrę Annę i braci - Jana i Adama. Jej rodzice byli rolnikami, właścicielami dużego gospodarstwa wyposażonego w niezbędne na owe czasy maszyny i sprzęt. Przez pewien czas ojciec był wójtem, zwracał uwagę na wzajemną pomoc, sam dając jej przykład. Użyczał sąsiadom swoich maszyn, a oni pomagali mu w pracach polowych. Osiągane dochody były przeznaczane na rozwój gospodarstwa oraz kształcenie dzieci.

Marta Miagowicz z d. Wianecka

     Marta uczęszczała kolejno do szkół w Żabnie, Radomyślu i Rozwadowie, a następnie do gimnazjum w Nisku. Ukończyła je w roku 1937, zdając egzamin maturalny i uzyskując świadectwo dojrzałości.

     W Nisku poznała Władysława Miazgowicza, pracownika Urzędu Skarbowego i 29 lipca 1937 r. wyszła za niego za mąż. Ślub odbył się w kościele parafialnym w Radomyślu.

 

     Władysław Miazgowicz

     Urodził się 28. 06. 1911 r. w Kamieniu Prusinie, jako syn Walerii z d. Socha i Józefa Miazgowiczów. Miał pięcioro młodszego rodzeństwa: Marcina, Emilię, Stanisławę, Józefę i Eugeniusza oraz starszego przyrodniego brata Józefa. Rodzice byli rolnikami, a także właścicielami dobrze prosperującego sklepu. Dorastał więc we względnie zamożnej rodzinie, mając obowiązki typowe dla wiejskiego chłopca: w domu, gospodarstwie, a potem w szkole. Do roku 1918 Kamień znajdował się w zaborze austriackim i z tego okresu do końca życia Władysław wspominał tragiczne zdarzenie, którego był świadkiem jako czterolub pięcioletnie dziecko. Wydarzenie to związane było ze sklepem jego ojca, którego działanie bardzo nie podobało się handlującemu na tym terenie żydowskiemu sklepikarzowi. Chcąc doprowadzić do jego likwidacji, fałszywie oskarżył właściciela o jakieś przestępstwo i wraz z austriackim żandarmem przyszedł „wymierzyć sprawiedliwość”. Nie wiadomo, czy pobicie do nieprzytomności (na oczach żony i małego synka) właściciela sklepu było jedynym „zadośćuczynieniem” i czy pomogło oskarżycielowi zwiększyć dochody, ale sklep się ostał i potem w wolnej Polsce działał bez przeszkód. Jednak pobity skutki „wizyty” odczuwał do końca życia, a zmarł w 1940 roku w wieku 63 lat[1].

Władysław Miazgowicz

     Władysław naukę pobierał w wolnej już Polsce. Po skończeniu szkoły w Kamieniu uczęszczał do Gimnazjum w Nisku, w którym w roku 1931 zdał egzamin maturalny i uzyskał świadectwo dojrzałości. Po maturze odbył roczną czynną służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy we Włodzimierzu Wołyńskim, którą ukończył w 1932 r. jako oficer rezerwy artylerzysta. Następnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie na wydziale prawa. Ze względów zdrowotnych przerwał je już po trzech latach i podjął pracę w Dziale Katastralnym w Urzędzie Skarbowym w Nisku. Tam poznał wspaniałą dziewczynę, uczennicę tego samego gimnazjum, do którego wcześniej uczęszczał - Martę Wianecką. W roku 1937, po zdaniu przez nią egzaminu maturalnego, 29 lipca młodzi zawarli związek małżeński.

Zdjęcie ślubne Marty i Władysława 29.07.1937 r.

 

     CZAS WOJNY

     Młode małżeństwo zamieszkało w Nisku. Mąż nadal pracował w Urzędzie Skarbowym, a żona ukończyła roczny kurs handlowy, zorganizowany w Nisku dla przyszłych pracowników powstającej Stalowej Woli. We wrześniu 1938 roku przyszło na świat ich pierwsze dziecko, córka Krystyna, czyli ja. W październiku radość z powiększenia rodziny została przytłumiona śmiercią Marianny Wianeckiej, mojej Babci. Rodzinne szczęście trwało rok i zostało przerwane przez wybuch II wojny światowej. Ojciec otrzymał kartę mobilizacyjną z w rozkazem stawienia się w Jarosławiu, gdzie stacjonował 24. Pułk Artyleryjski. Jego bateria była gotowa do wyjazdu na front 7 września i wtedy wszystko zostało zbombardowane; koszary i dworzec kolejowy, na którym stał pociąg z żołnierzami, końmi, armatami i całym sprzętem bojowym. Wagony zostały rozbite, a tory kolejowe uszkodzone. Pospiesznie gaszono pożary, opatrywano rannych i ewakuowano cały garnizon, gdyż wojska nieprzyjaciela zbliżały się do miasta. Ojciec został ranny w nogę, ale nie opuścił swojego pułku. Nocami (w dzień drogi były ostrzeliwane i obrzucane granatami z samolotów) wycofywano się na wschód do Tarnopola, gdzie organizowano obronę wraz z tamtejszym garnizonem. Po najeździe wojsk sowieckich 17 września Wojsko Polskie otrzymało rozkaz przekroczenia granicy i udania się do Rumunii lub na Węgry. Ale już 18. podczas marszu rozpoczął się ostrzał na tyłach wojska przez artylerię sowiecką. Wobec braku rozkazu walki i podpisania paktu o nieagresji Polacy się nie bronili i sądzili nawet, że otrzymali pomoc. Zrozumieli, co się stało, gdy rozpoczęło się rozbrajanie wojska, izolacja i natychmiastowa wywózka oficerów. Ojciec nie będąc w mundurze oficerskim (brakowało mundurów po bombardowaniu w Jarosławiu), z ranną nogą, został potraktowany jak „zwykły” żołnierz i po kilku dniach przetrzymywania bez jedzenia i picia zwolniony razem ze wszystkimi do domu. Przy pomocy dobrych ludzi, ze względu na stan rannej nogi (groziła mu amputacja), dotarł do Garnizonowej Izby Chorych w Brzeżanach, w której otrzymał pomoc i po 6 dniach został skierowany do dalszego leczenia w Jarosławiu. Nie skorzystał z tej kuracji (skutki odczuwał do końca życia), obawiał się bowiem o rodzinę. Gdy przekroczył linię demarkacyjną między Sowietami a Niemcami, ci ostatni natychmiast osadzili go w obozie jenieckim w Zamościu. Po przeszło miesiącu ze względu na znajomość języka niemieckiego został zwolniony z poleceniem stawienia się do pracy w Urzędzie Skarbowym w Nisku. Tak też uczynił. Niedługo po powrocie, w lutym 1940 r. umarł mu Ojciec - Józef (mój dziadek). Praca zmniejszała ryzyko aresztowania, ale go nie likwidowała. Już latem 1940 r. nastąpiły aresztowania i wywózka do Oświęcimia najbardziej znanych obywateli oraz wielu młodych, rówieśników moich Rodziców. W roku 1941 naczelnikiem Urzędu Skarbowego został Ukrainiec, który zwolnił Ojca z pracy. Sytuacja była więc groźna - bezrobotny, do tego inteligent, mógł zostać aresztowany w każdej chwili. Wtedy zadziałał Ojciec Mamy (a mój Dziadek). Franciszek Wianecki we wsi Żabno wynajął Rodzicom mały domek wiejski z usytuowaną na podwórku ubikacją oraz zabudowaniami gospodarczymi, a także aby mogli się wyżywić, dał do uprawy dwie morgi pola. Domek posiadał dwoje drzwi wejściowych: frontowe i gospodarcze od strony podwórka, z których korzystaliśmy. Stał na rozdrożu, w dość eksponowanym miejscu, bowiem w odległości ok. 10 m znajdował się sklep, w którym posiadacze kartek zaopatrywali się we wszystkie potrzebne dożycia artykuły i w którym bardzo często bywali Niemcy. Ogrodzenie było niskie, więc otoczenie obejścia było doskonale widoczne z zewnątrz. Jednocześnie dom był nieco odizolowany, gdyż od budynków sąsiadów oddzielało go z jednej strony pole, a z drugiej ogród, a z tyłu za zabudowaniami gospodarczymi, stodołą, stajnią i szopą również były pola. To miało swoje znaczenie. W tym domku mieszkaliśmy do 1945 r.

rodzina Miazgowiczów w Kamieniu sierpień 1939 r.

     Gdy przeprowadziliśmy się do Żabna, nie miałam jeszcze trzech lat, nie pamiętam więc początków naszego pobytu. Wiem tylko, że Ojciec cały czas się ukrywał, gdyż jego aresztowanie było ciągle bardzo możliwe. To, co teraz o przedstawię, wiem z relacji Rodziców. Żołnierze niemieccy nie tylko bywali w pobliskim sklepie, ale też przeprowadzali różne akcje, poszukując przede wszystkim młodych mężczyzn. Według słów Mamy wtedy w całej wsi panowała pełna lęku, grobowa cisza, niezakłócana nawet szczekaniem psów. W jednej z takich akcji złapano i Ojca. Prowadzono go przez całą wieś do punktu zbornego, gdzie w szeregu stało już wielu innych ludzi. Przez całą drogę szłam za Nim płacząc i głośno go wołając i ten płacz małego dziecka słychać było w całej wsi. Gdy tylko Ojciec stanął w szeregu, podeszłam do swojego tatusia, wzięłam go za rękę i przyprowadziłam do domu. Żołnierze w tym momencie odwrócili głowy. Reszta zatrzymanych została wywieziona do obozu w Treblince. Tego zdarzenia zupełnie nie pamiętam, ale późniejsze - tak. Na przykład wycelowane we mnie karabiny, gdy na widok idących przez podwórko żołnierzy niemieckich szukających Ojca, schowałam się pod stół w pokoju, a zwisający ze stołu obrus był podnoszony skierowanymi w moją stronę karabinami. Ale nie było to jakieś traumatyczne przeżycie, Ojca nie było w domu, wszystko dobrze się skończyło. Mieszkaliśmy na wsi, nie byliśmy więc nigdy głodni, ale życie było bardzo ciężkie. Całe nasze gospodarstwo to dwie morgi (ok. 1,2 ha) pola, koza, kilka królików i kur. W miarę swoich możliwości pomagał nam Dziadek, ale nie były one duże, rolnicy bowiem musieli oddawać okupantowi tzw. kontyngenty ze zboża, ziemniaków, bydła i świń. Zwierzęta były kolczykowane i nie było możliwości wykorzystywania ich we własnym gospodarstwie. A do życia potrzebna była nie tylko żywność, ale i artykuły przemysłowe, zwłaszcza dla dzieci, które nic sobie nie robiły z tego, że jest wojna i po prostu rosły. Pamiętam, jak nie mając już butów, chodziłam, a raczej człapałam w o wiele za dużych butach Mamy, chociaż one miały rozmiar tylko 35. Organizowano więc wyjazdy do Warszawy z „wygospodarowanymi” artykułami spożywczymi i po ich sprzedaży kupowano to, co było potrzebne. W taki sposób stałam się właścicielką upragnionych bucików. Takie „wycieczki” były jednak bardzo rzadkie i ogromnie ryzykowne, ponieważ w pociągach, a także w samej Warszawie Niemcy przeprowadzali rewizje i w razie wykrycia nielegalnego przecież handlu, dokonywali natychmiastowych rozstrzeliwań albo wywozili do obozu. W sytuacjach zagrożenia w zdecydowanej większości można było liczyć na pomoc zupełnie obcych ludzi. Ale nie zawsze, byli niestety i wśród Polaków pazerni zdrajcy. Na jednego z nich trafiła nasza Mama, która wraz ze swoją kuzynką wiozła żywność do Warszawy, tym samym pociągiem, którym jechali na front niemieccy żołnierze. W pewnym momencie podszedł do nich polski kolejarz, chyba kierownik pociągu, który oświadczył, iż wie, że one „jadą na handel” i zażądał oddania „towaru”, w razie odmowy grożąc wydaniem ich niemieckim żandarmom na najbliższej stacji. Chwalił się przy tym, że dzień wcześniej podczas ulicznej łapanki o schronienie w jego domu prosiła kobieta mająca bańkę śmietany, a on, ponieważ nie chciała jej oddać - wydał ją w ręce Niemców. Nie było żartów i nie było chwili do stracenia. Mama, znając język niemiecki, natychmiast poszukała niemieckiego oficera odpowiedzialnego za wojsko, powiedziała, że jest żoną żołnierza, że powodem jej wyjazdu jest zaopatrzenie małego dziecka i przedstawiła sytuację, w jakiej wraz z kuzynką się znalazły. Był oburzony i wziął je pod swoją opiekę. Na stacji, gdy pociąg zwalniał, dał znak do dalszej jazdy uniemożliwiając wejście kontroli. Na pożegnanie otrzymały ciepłe skarpetki i kilka innych drobiazgów. Taka postawa wśród Niemców zdarzała się bardzo rzadko, ale miała miejsce i trzeba ją odnotować. Rzadko zdarzała się jednak również tak negatywna postawa wśród Polaków, jak tego pracownika kolei, kiedy nie miały znaczenia narodowość i pochodzenie ofiar, liczył się tylko zysk. A może także satysfakcja z poczucia władzy? Nie wiem.

Więcej…
 
EMIGRACJA STEINAU - Familia Lorfingów

DEDYKACJA
     Pierwszym wydarzeniem o znaczeniu historycznym dla rodziny Lorfingów był wyjazd Mathiasa Lorfinga do Ameryki oraz następnie emigracja jego pięciu braci: Filipa, Henryka, Jerzego, Macieja i Jakuba, którzy zapuścili swoje korzenie w hrabstwie Lavaca i których potomkowie wyrośli i rozproszyli się w ciągu dziesięcioleci po całej Ameryce. W 1885 roku Mathias Lorfing przybył do Ameryki na statku „SERVIA” i figuruje na stronie: https://heritage.statueofliberty.org/passenger-result. „Dla Filipa, Henryka, Jerzego, Macieja i Jakuba Lorfingów, którzy jako osadnicy w hrabstwie Lavaca byli przykładem niezłomnego ducha, praktykowali silne przekonania chrześcijańskie i głównie im ta historia rodzinna jest dedykowana"!

     Fotografia poniżej przedstawia familię Lorfingów w 1930 roku w USA.

     Zaktualizowane wydanie z 1982 r. jest dedykowane Karolinie (Lenie) Rode i Minnie Lorfing, która jest osiemdziesięciolatkiem. Reprezentują one najstarszych żyjących członków rodzin Filipa i Jacoba Lorfingów. Ta publikacja jest tylko drobnym wyrazem wyznania miłości i podziękowania za przewodnictwo, które tak starannie zapewniane było przez lata. Ich wielka mądrość i niezłomne oddanie dla rodziny służy nadal jako latarnie dla wszystkich, którzy podążają za nimi, z pokolenia na pokolenie.


PRZEDMOWA do drugiego wydania z 1982 r. „Family Lorfing”

     Na przestrzeni lat pojawiło się wiele próśb od czasu pierwszego wydania „Lorfing Family”. Historia familii Lorfing została po raz pierwszy opublikowana w 1970 r. W celu zaktualizowania informacji o członkach całej rodziny powstało drzewo genealogiczne Lorfingów. Trud gromadzenia danych o urodzeniach i małżeństwach przez lata wzbogaciły archiwa życia rodziny od najwcześniejszych pokoleń. Wszystkich, którzy są „nowymi członkami rodziny witamy we wspólnocie miłości i troski o siebie nawzajem, które są znakami rozpoznawczymi Lorfingów. Moja rodzina i jej dziedzictwo zawsze były powodem do dumy. Cieszę się, że mogę przesłać ten zapis genealogiczny naszych przodków, którzy odważnie je ustanowili. Nie jest prawdą, nie jest to jednak regułą, że po nas nastąpią pokolenia, które wypełniają gałęzie drzewa genealogicznego i którzy reprezentują dojrzewające owoce ITS. Pragnę podziękować mojej rodzinie za pomoc w przygotowaniu tej książki do publikacji: mojemu mężowi Herbertowi, który jako pierwszy skłonił mnie do skompilowania historii familii, moim dzieciom: Stephenowi Frelsowi za projekt okładki oraz Kay Frels i Ralph Falkenbergowi za pomoc redakcyjną oraz moim wnukom: Largie i Rebecce Woytek, którzy wydrukowali i sprawdzili całość książki.”

     Tak pisała Małgorzata Lorfing Woytek w Seguin, Teksas w lipcu 1982 r.:


     W maleńkiej austriackiej wiosce - kolonii Steinau w prowincji Galicja, gdzie egzystencja była ciągłą ciężką pracą na chleb przodek rodziny Lorfingów postanowił szukać większych i lepszych możliwości życia w nowym kraju. Dzięki oszczędnemu życiu i ciężkiej pracy zdobyli środki potrzebne na kupno farmy w hrabstwie Lavaca w Teksasie i umożliwiło to jego rodzinie i potomkom, zdobyć wykształcenie i zbudować udane życie w wielu różnych zawodach.

 

Napis na statule wolności wita wszystkich przypływających do Nowego Jorku, który brzmi: 
„Daj mi twoje zmęczone, Twoje biedne,
Twoje tłumy tęskniące za wolnym oddechem,
nieszczęsne odpadki twojego tętniącego brzegiem.,
przyślij mi te, bezdomne, miotane burzą,
podnoszę lampę obok złotych drzwi!"


     Mathias Lorfing był pierwszym z klanu Lorfingów, który wszedł w te „Złote drzwi”. Do Nowego Jorku przybył w 1885 roku wraz z Konradem oraz Marie Nessel. Konrad był kuzynem Mathiasa. Kilka lat później Mathias powrócił z Nowego Jorku do Galicji, by spotkać się w Steinau ze swoją narzeczoną Elżbietą Konrad. Przepisy imigracyjne wymagały, aby tam się pobrać. Nowożeńcy przypłynęli do Teksasu statkiem i w Porcie Galveston nad Zatoką Meksykańską wysiedli na ląd. Podobnie Henry Lorfing opuścił swoją żonę Christinę (z domu Hassinger) i ich dwie córki Ellę i Annę, które pozostały w Steinau, kiedy wyemigrował do Ameryki. On także dołączył do brata Mathiasa w Teksasie, pracując razem mozolnie w Moravia, aby zarobić dużo dolarów. Potrafił zaoszczędzić wystarczająco dużo pieniędzy, aby wysyłać je dla swojej rodziny w Steinau. Kiedy jego żona i dzieci w końcu przyjechały do Teksasu, zamieszkali w domu z bali, dopóki ich dom nie został zbudowany na farmie w Shiloh. Gospodarstwo o powierzchni 86,8 akrów zostało zakupione od L.E. Neuhausa w dniu 1 stycznia 1895 roku, kosztem 1400 dolarów.

     Mathias osiedlił się w USA na stałe i pracował jako kowal. 10 grudnia 1900 r. zakupił 87,6 akrów farmy od Konrada i Marie Nessel za 1 650 dolarów. Wkrótce potem przeniósł się z rodziną do Shiloh. Mathias i jego żona mieli czworo dzieci - jedna córka zmarła. Założony przez niego dom służył jako trasa osadnicza dla jego czterech braci, którzy podążyli za nim do Ameryki podczas następnych dwudziestu lat.

     Czwarty brat, Jacob, dołączył do pierwszej trójki braci Lorfingów w 1892 roku. Współpracował z Mathiasem jako kowal od kilku lat. Jakub ożenił się z Teresą Hassinger i przeniósł się do St. Jana, gdzie mieszkali do 1902 roku osiedlili się na farmie o powierzchni 57,75 akrów w Hackberry. Teren ten został zakupiony od L. E. Neuhausa za 1089 dolarów. Po śmierci Teresy w 1906 roku Jacob ożenił się z Heleną Klare.

     Philip Lorfing i jego żona Elizabeth rozpoczęli podróż do Ameryki 18 września 1902 roku. Razem z nimi przypłynęło ich trzech synów: Michał, Gottlieb i Henryk. Ich najstarszy syn Phihp, a także jego żona Barbara i ich dziecko syn Jakub, również odbył podróż do USA, która trwała sześć dni. 24 września grupa emigrantów przybyła do Nowego Jorku, gdzie odwiedzili Philipa i Elizabeth i byli ugoszczeni przez Elizabeth Herurig oraz Caroline i Katherine Lorfing. Po dwóch tygodniach pobytu w Nowym Jorku Klan Lorfingów ze Steinau popłynął do Teksasu. Przybyli do Galveston 2 października 1902 roku. Bracia Mathias, George i Jacob spotkali się ze swoimi krewnymi w Schulenbergu na dworcu kolejowym, gdzie wsiedli do pociągu ciągnionego przez lokomotywę, który zawiózł ich do domu Henry'ego Lorfingrsa, gdzie historia emigracji rodzin do Teksasu zakończyła się wcześnie w niedzielny poranek o godzinie 4. rano.

     Filip i Barbara kupili farmę o powierzchni 149,5 akrów ziemi od J.D. iKizzie Mayes 1 października 1908 r. Cena zakupu za nieruchomość wynosiła 5681 dolarów. W okresie przejściowym rodzina Philipa Lorfinga mieszkała na farmie należącej do Jacoba Lorfinga. Zgodnie z tradycją swojej ojczyzny, Filip i Elżbieta mieszkali z najstarszym synem i jego rodziną w nowym gospodarstwie, podobnie jak ich najmłodsi trzej synowie.

Powyżej zdjęcie Familii Lorfing w 2021 r. w USA


     Informacje powyższe przytaczam na podstawie bardzo swobodnego tłumaczenia udostępnionego skanu części książki „LORFING FAMILIA”. Dla ułatwienia przeliczenia miar dla zainteresowanych informuję, że podstawową jednostką miary powierzchni ziemi w USA jest akr równy 4047 m2, czyli 0.4047 ha.

 


Philip Lorfing z żoną Barbarą oraz liczną rodziną w USA

Więcej…
 
Józef Karol Pawlik

     Przy głównej alei cmentarza parafialnego w Kamieniu znajduje się jeden z najstarszych nagrobków tego cmentarza. Zabytkowy kamienny pomnik otoczony jest kutym żelaznym niewysokim ogrodzeniem, pamiętającym czasy powstania nagrobka, 120-letnie ogrodzenie uległo znacznej już korozji. Inskrypcje na nagrobku świadczą, iż pochowani w tym grobie są Bogusław Pavlik (24.12.1892-22.05.1902) oraz Józef Karol Pavlik (1851-1904).

 

fot. arch. pryw. A. Pawlik

 

     Józef Karol Pawlik (oryginalnie Josef Pavlik) był Czechem, urodził się 22 marca 1851 r. w Bratronicach, parafia Zabori, kraj południowoczeski, z dzisiejszą stolicą w Czeskich Budziejowicach. Ojciec był piwowarem, rodzina Pavlików zajmowała się browarnictwem przez dziesięciolecia.

     Ożenił się 11 września 1880 r. w Nisku z 17-letnią Anną z Wojaczyńskich, pełnił wówczas funkcję leśniczego.Anna Wojaczynska pochodziła z rodziny o korzeniach szlacheckich, jej ojciec był powstańcem styczniowym, nauczycielem, ekonomem, pisarzem w sądzie w Nisku. Od lata 1881 roku zamieszkiwali w leśniczówce we wsi Barce (dziś część Niska), gdzie urodziło się ich pierwsze dziecko. Mieli w sumie 10. dzieci, z tego 9-cioro urodziło się w Kamieniu począwszy od grudnia 1882 do 19 września 1903. Wszystkie dzieci wykształcili, są wśród nich m.in. inż. architekt, fotograf artystyczny, późniejszy burmistrz Niska, żołnierz zawodowy kawaler Orderu Virtuti Militari, jedna z czterech córek była nauczycielką.

     Przekazy rodzinne podają, że dziadek mój „prócz swojej pracy w nadleśnictwie, którą wykonywał wzorowo, prócz polowań organizowanych dla różnych arystokratów, dla których moja babcia urządzała przyjęcia, miał zainteresowania artystyczne. Pięknie grał na fisharmonii, rzeźbił, wykonywał różne przedmioty domowego użytku w sposób bardzo piękny i precyzyjny. Jednym słowem był estetą i w tym duchu wychowywał swoje dzieci. Przyczynił się także do budowy kościoła w Kamieniu”.

     W Kamieniu rodzina mieszkała w domu nr 821, w części wsi zwanej Bochenki. Prawdopodobnie było to osiedle, osada leśników, w trzech domach obok nr 820, 822, 823 zamieszkiwali również leśnicy - strażnicy leśni, przodkowie Urszuli Posłuszny. Rodzina utrzymywała też bliskie sąsiedzkie relacje z nauczycielem (dyrektorem) szkoły w niedalekiej Cholewianej Górze - Marianem Kucharskim. Pawlikowie byli niejednokrotnie chrzestnymi dzieci swoich sąsiadów. Rodzina mieszkała w Kamieniu przez ponad 21 lat.

     Jaką przebył drogę z Czech do Kamienia w Galicji, dokładnie jeszcze nie odtworzyliśmy. Stanowiska nadleśniczych, leśniczych obejmowały głównie osoby przybyłe z Austrii, Czech, Niemiec, które posiadały fachowe przygotowanie do zawodu leśnika. Z prasy austriackiej z lat 1881, 1883 wynika, że właściciele lasów prywatnych, także hr. Resseguier, zamieszczali ogłoszenia oferujące pracę adiunktów, inspektorów leśnych, leśniczych w majątku ziemskim Nisko. Możliwe jest zatem, że Józef K. Pawlik w tym czasie znalazł zatrudnienie u hr. Resseguiera.

     Józef K. Pawlik przez długie lata był leśniczym, inspektorem lasów, zarządcą lasów. Całe życie związany był z rodziną Resseguierów i dla nich pracował. Był oficjalistą prywatnym, urzędnikiem na służbie właściciela ziemskiego i wykonującym pracę administratora dóbr. Był zarządcą dóbr i pełnomocnikiem hr. Oliviera Rességuiera. Jako prawny reprezentant hr. Resseguiera prowadził w 1887 roku postępowanie o parcelę gruntu w centrum wsi Kamień, przyczynił się do zawarcia z reprezentacją gminną dobrowolnej umowy i zakończenia sporu.

     W latach 1889-1904 był jednym z czterech, obok hr. Resseguiera, mężów zaufania z powiatu Nisko, jako oceniacz, wybrany na wniosek c.k. galicyjskiego Towarzystwa gospodarczego we Lwowie i c.k. Towarzystwa rolniczego w Krakowie.

     Jego największą bez wątpienia zasługą dla mieszkańców Kamienia było to, że pełnił funkcję sekretarza komitetu budowy kościoła w Kamieniu, znał się na sztuce kancelaryjnej, prowadził rachunki i był skarbnikiem komitetu, kwestarzem na rzecz budowy kościoła, organizował i nadzorował skrupulatnie pracę budowy kościoła. Zakres jego obowiązków wykraczał poza zwykłe administrowanie i nadzorowanie wydatków dotyczących budowy kościoła, wykonywał szereg prac zlecanych przez komitet i Przewodniczącą hr. Marię Resseguier, czynności o charakterze organizacyjnym czy kontrolnym i nadzorczym. W swoją pracę wkładał dużo trudu i serca, a swoimi dokonaniami naznaczył swój udział w rozwoju Kamienia i powiatu niżańskiego, do którego należał wówczas Kamień.

     Protokoły z posiedzeń komitetu budowy kościoła są pisane pięknym kaligraficznym pismem, zapewne pisał je sekretarz komitetu Józef K. Pavlik. Woryginalnych protokołach widnieją podpisy hr. Marii Resseguier z Kinskich (obok jej podpisu także podpis Pavlika).

     Józef K. Pawlik zmarł na serce 30 września 1904 r. w wieku 53 lat. Pochowany został na parafialnym cmentarzu, jako jedna z pierwszych osób tutaj spoczywająca, razem ze swoim synem Bogusławem. Żona Anna Pawlikowa po jego śmierci prawdopodobnie w 1911 r. razem z dziećmi przeprowadziła się do Rzeszowa.

fot. arch. pryw. A. Pawlik


Anna Pawlik-Wywrot, grudzień 2023

 
Znikające zawody rzemieślnicze w Kamieniu

     Zainspirowany artykułami Pani Urszuli Posłuszny pt. „Zanikające zwody rzemieślnicze w Kamieniu oraz te, które zniknęły bezpowrotnie” i Władysława Wąsika pt. „Warsztaty i zawody-profesje we wsi Stainau - Nowy Kamień” postanowiłem utrwalić imiona i nazwiska rzemieślników z Kamienia. Większość z nich prowadziła niewielkie gospodarstwa rolne, a rzemiosło było ich dodatkowym zajęciem. Myślę, że należy zachować pamięć o tych rzemieślnikach, często utalentowanych samoukach.


     Zacznijmy od szewców. W Kamieniu, jak wspomina Władysław Wąsik znanymi szewcami były rodziny Stypów i Partyków. W Prusinie byli to: Krzyś Tomasz, który mieszkał na początku wsi, przy trakcie przebudowywanej drogi Nisko - Rzeszów. Do jego warsztatu mieli blisko mieszkańcy Jeżowego, Dubli, a często zaglądali i mieszkańcy Cholewianej Góry.

     Marcin Piela i jego syn Franciszek. zajmowali się głownie wykonaniem i naprawą obuwia. Marcin miał również sklep i zajmował się także fotografią.

     Naprawą obuwia zajmował się Marcin Sabat z Prusiny. Watras Franciszek i Watras Jan, którego pasją, oprócz reperacji obuwia, była hodowla kanarków. Jan Chamot i jego ojciec Józef, którzy mieli bardzo małe gospodarstwo rolne, zajmowali się szewstwem.

     W Krzywej Wsi szewcem był Stanisław Sądej, którego rodzina wyjechała do USA. Wykonywał nowe fasony, wprowadzając aktualnie modne w tym czasie obuwie. Współpracował ze znanymi rzemieślnikami w tej branży z Sokołowa Małopolskiego. Franciszek Majowicz z Krzywej Wsi, który prowadził gospodarstwo role, zajmował się również naprawą obuwia, uczestniczył aktywnie w życiu społecznym wsi i gminy. Z jego gospodarstwa zachował się wóz konny żelazny z lat 1936-1940. Wóz ten w 2008 r. jego rodzina przekazała do Gminnej Izby Pamięci.


     Kowale - wykonywali bardzo ważne prace dla potrzeb gospodarstw rolnych. Wszystkie gospodarstwa na wsi ciężkie prace polowe jak: orka, bronowanie, transport płodów, nawozów wymagały siły pociągowej. Każde gospodarstwo, aby funkcjonować musiało korzystać z konia, który ciągnął wóz, pług, brony i inny sprzęt. Posiadany sprzęt wymagał częstych remontów, a koń wymagał też wymiany zużytych lub uzupełnienia zgubionych podków.

     Józef Kumięga z Pruiny ur. 27.03.1903, zmarł 30.01.1967 r. był cenionym kowalem. Kuźnia jego była usytuowana na posesji nr 35. Był też właścicielem niewielkiego gospodarstwa rolnego, aktywnym członkiem Polskiego Stronnictwa Ludowego, prezesem Spółki Serwitutowej i radnym gminy. Walicki Eugeniusz, Walicki J., Wąsik M. prowadzili gospodarstwa rolne, dorywczo świadcząc usługi kowalskie.

     W Krzywej Wsi kowalstwem trudnił się Józef Oczkowski. Żył w latach 1902-1962. Miał dobrze jak na ówczesne lata wyposażoną kuźnię, usytuowana była tuż przy drodze głównej na posesji Krzywa Wieś nr 7. Słynął z bardzo dobrze wykonywanych prac kowalskich w tym: podków i kucia koni. Jego wizytówką było wykonywanie narzędzi do obróbki roślin miedzy innymi „motyk”, używał do ich wykonania bardzo dobrej stali.

     Franciszek Sądej, który przejął budynek kuźni i sprzęt od Józefa Oczkowskiego, z powodzeniem przez wiele lat wykonywał usługi kowalskie, przeważnie remonty sprzętu rolniczego. Wykonywał również obróbkę drzewa, skonstruowanym przez siebie sprzętem napędzanym silnikiem spalinowym.

     Gancarz Jan doświadczony kowal i rolnik. Wykonywał bardzo wiele narzędzi i drobnego sprzętu do uprawy zbóż, warzyw: pługi, brony, rydle. Po śmierci żony wyjechał z Kamienia.

     Jan Oczkowski nazywany potocznie „Czarny”. Pytając się, gdzie idziesz odpowiadało się: do kowala, do którego? odpowiadało się do „czarnego”. Był bratem wspomnianego Józefa, kowala z Krzywej Wsi. Jan Oczkowski żył w latach 1911-1988. Miał bardzo dobrze wyposażoną kuźnię, którą wybudował na swojej posesji. W Kamieniu „Rupcie”. Dużo narzędzi do wykonania prac kowalskich i ślusarskich wykonał sam. „Miech” do podsycania paleniska do rozgrzewania żelaza z biegiem czasu zmechanizował, jego działanie nie wymagało pracy nóg, ale można było kręcić kołem, które uruchomiało dopływ powietrza do paleniska. Bardzo często pracę tą wykonywał udzielający informacji jego syn Władysław. Ja również miałem „przyjemność” wykonywać tę pracę będąc z ojcem w czasie kucia konia lub innych usług. Specjalizował się w okuwaniu wozów drewnianych. Zakładał okucia na koła: metalowe opaski - rafy. Łączenie tych kulistych raf wykonywał na gorąco spajając końce na zakładkę i zbijając ich na kowadle młotem. Wykonywał również metalowe elementy ozdobne, okucia wozów, czy sań. Potrafił dorobić też klucze do zamków, zasuwy do drzwi, lampy, szyldy i wykonać inne prace ślusarskie.

     Józef Sondej, syn Daniela, specjalizował się w klepaniu lemieszy (to część tnąca pługa). Po zorganizowaniu usług kowalskich przy SKR w Kamieniu tam kontynuował pracę kowala.

     Bardzo znanym kowalem w Podlesiu był Marcin Skawiński. Posiadający własny budynek kuźni w Podlesiu, a w czasie okupacji wybudował kuźnię w Kamieniu.

     Wspomniany w artykule Władysława Wąsika - Marcin Skawiński w początkowym okresie swojej pracy usługi kowalskie wykonywał w Podlesiu. W czasie okupacji jak wszyscy mieszkańcy tej wsi zostali wysiedleni. Przyjął tę liczną rodzinę do swojego domu Stanisław Rodzeń. Marcin był kowalem wszechstronnym utrzymywał się wyłącznie z pracy kowala. Udzielał także porad w leczeniu bólu zębów, najczęściej je usuwając.

     Andrzej Skawiński, młodszy brat Marcina, przejął kuźnię i wyposażenie po bracie Marcinie na Podlesiu. Bracia Skawińscy pochodzili ze wsi Stany gmina Bojanów. Osiedlili się Kamieniu zawierając związki małżeńskie z mieszkankami Kamienia. Andrzej był kowalem i rolnikiem. W młodym wieku pracował w cukrowni w województwie Kieleckim, w latach 1927-29 odbywał służbę wojskową. Dał się poznać, jako zdolny pracownik zatrudniony na stanowisku ślusarza w cukrowni, a później leśnictwie Morgi. Po II wojnie pracował w Kamieniu w Spółdzielni - Metalowców. Andrzej to rolnik, ślusarz i kowal tzw. „złota rączka”. Wykonując podstawowe prace kowala wiejskiego, tworzył również bardzo cenne pamiątki jak: srebrne obrączki ślubne, grzebienie dla pań i kawalerów, łyżki, widelce, wykorzystując szczątki zestrzelonych samolotów, czy srebrne monety. W czasie wojny, podobnie jak jego brat wyrywał zęby, czy doradzał mieszkańcom, korzystając z informacji rosowych o nowych formach prowadzenia gospodarstw rolnych.

     Jak wspomina Stanisław Kołodziej kuźnię i dom mieszkalny w Polesiu miał Piotr Ślusarz. Posesja usytuowana była na wolnej przestrzeni miedzy wsią Podlesiem a Krzywą Wsią, obecnie teren ten jest zabudowany.


     Rymarze: byli to rzemieślnicy bardzo potrzebni we wsi, gdzie w każdym gospodarstwie był jeden lub para roboczych koni, którym należało wykonać osprzęt, aby wykorzystać je do pracy w rolnictwie. Rymarze wykonywali uzdy, lejce i najważniejsze chomąta z poduszkami, które były wykonywane indywidualnie - dopasowywane do kształtów i gabarytów każdego konia. Chomąto przylegało do szyi konia, opierało się na jego karku i łopatkach. Dobrze dopasowane nie ograniczało ruchów i dzięki temu położeniu umożliwiało koniowi ciągnięcie dużych ciężarów. Wykonywali również „puszory”, uprząż w postaci „puszorka” ze skóry dla koni, które miały regulacje, jednak na terenie naszej i sąsiednich wsi bardzo mało rolników z nich korzystało. Rymarze wykonywali również naprawy wymienionego sprzętu. Zdarzały się przypadki zleceń wykonania siodeł, przeważnie bez dodatkowych ozdób czy wygodnego siedzenia. Rymarstwem zajmowali się przeważnie w okresie jesienno-zimowym, kiedy nie mieli większych prac w swoich gospodarstwach rolnych.

     W Prusinie był - Stanisław Błądek mieszkaniec Dubli.

     W Kamieniu znanym rymarzem Łach Marcin. Mówiło się o nim i jego rodzinie czy gospodarstwie „Łach Rymarz”, sporadycznie wymieniano imię. Do dziś po ponad 50. latach na wnuczkę mówi się „Stasia Rymarzowa”. Praca rymarza była dla niego dodatkowym źródłem utrzymania. Uprząż była zawsze perfekcyjnie i terminowo wykonana.

     Józef Konior, mający gospodarstwo rolne wykonywał usługi rymarskie, przeważnie w okresie miesięcy wolnych od pilnych prac polowych, prace rymarskie były jego dodatkowym zajęciem.

 

     Usługi tkackie: w Krzywej Wsi tkactwem zajmował się Andrzej Woś ur. w 1929 r. Były to podstawowe, bardzo proste usługi. Płaty płócien szerokości około 150 cm na bieliznę, pościel, garderobę. Prace te wykonywał we własnym bardzo małym domku, gdzie mieszkała też jego liczna rodzina. Wspomina Karolina Gancarz, która bywała często w tym domu, że rodzina żyła bardzo skromnie. W zależności od jakości przynoszonych do wyrobów nici, materiał był lepszej lub gorszej jakości, cieńszy czy grubszy. Wyroby wykonane u tkacza były w warunkach domowych ulepszane poprzez tak zwane wybielanie na słońcu i polewanie czystą wodą.

     W Prusinie i Błoniu prace tkackie wykonywali: Władysław Czubat , Ignacy Piela, Sikora Marcin, Tabor Piotr, Andrzej Sabat z żoną Agnieszką.

     W Kamieniu - Górka Bochenek Paweł ojciec Czesława, Mieczysława i Bolesława, Stanisława, którzy będąc jeszcze małymi chłopcami w wieku 9-12 lat pomagali ojcu przy pracochłonnych robotach.

     Jan Skomro, który przybył do Kamienia z Górna, prowadził najdłużej w gminie te usługi. Warsztat tkacki zachował się jeszcze do lat 80.

     Dominik Story, o którym wspomina Władysław Wąsik, był wszechstronnym rzemieślnikiem. Wykonywał usługi zduńskie, budował piece, które spełniały wielorakie funkcje. Taki piec na co dzień służył do gotowania, ogrzewania domu, pieczenia chleba, a piece kaflowe stanowiły też element ozdobny domu. Zdun Dominik znany był w każdym domu Kamienia i okolic. W okresie zimy pomagał bratu Stanisławowi prowadzić usługi tkackie. Mimo wykonywania zawodu tkacza i zduna zawsze znalazł czas na prace w miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej.

     Stanisław Story w Kamieniu - Górka prowadził warsztat tkacki. Wykonywane produkty tkackie braci Stanisława i Dominika Storych były zawsze fachowo wykonywane, cieszyły się dużym uznaniem. Tkał też w Górce Bednarz Józef. W Podlesiu Story Ludwik i Story Franciszek.


     Zielarki: chociaż na temat pracy zielarek w Kamieniu jest szczegółowa informacja we wcześniejszych artykułach, to jednak i tu nie można zapomnieć o bardzo cenionych i pomagających ludziom w leczeniu dolegliwości znachorkach zwanych potocznie „babkami”.

     W Dublach bardzo znaną zielarką była Paulina Pawełek nazywana potocznie Pawełkowa. Zbierała rożne zioła i kwiaty, suszyła je, opisywała ich zalety, a chętnych w nie zaopatrywała. Udzielała porady na rożne schorzenia, dolegliwości, wiedziała, czym i jak leczyć poszczególne choroby, przy urazach powypadkowych, jakie często zdarzały się przy pracach w gospodarstwach rolnych. Pawełkowa udzielała również porad w czasie ciąży kobiet i odbierała porody. Była cenioną znachorką powszechnie nazywaną „babką”.

     W Podlesiu zbierała zioła, udzielała porad i pomocy rodzącym kobietom „babka” Bałutka.

     W Krzywej Wsi natomiast zbieraniem ziół i udzielaniem w tym zakresie porad zajmowała się Maria Oczkowska. Znała każde zioło i kwiat leczniczy, wielu mieszkańcom w ten sposób pomogła. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zbierała zioła i dostarczała je do skupu dla producentów leków.


     Stolarze: Prusina - Władysław Tabor był profesjonalnym stolarzem: wykonywał stolarkę okienną i drzwiową i potrafił wykonać wszelkie naprawy stołów krzeseł oraz mebli domowych. Józef Potański - wykonywał przeważnie stolarkę okienną i drzwiową. Wala Jan posiadał duże gospodarstwo rolne, stolarkę wykonywał w okresie jesienno-zimowym, kiedy nie było pracy przy gospodarstwie.

     Duży warsztat solarski prowadził Błądek Stanisław mieszkaniec Kamienia - Górki. Praca stolarza była głównym źródłem utrzymania jego rodziny. Wykonywał bardzo dokładnie wszystkie zlecenia na meble. Warsztat stolarski po nim przejął jego syn Mieczysław, który wyjechał na prace zarobkowe do Wielkiej Brytanii.

     Władysław Sudoł wykonywał zlecone prace stolarskie. Po zorganizowaniu usług stolarskich przy Spółdzielni Kółek Rolniczych podjął tam pracę etatowego stolarza.

     Stolarstwem zajmowali się również: Jan Watras, Kazimierz Rodzeń, Roman Misiak. Znanym stolarzem był Fusiek, który po II wojnie wyjechał z rodziną do Rudnika.

     Bardzo znanym stolarzem był Władysław Dalenta - mając jak na ówczesne lata 50. profesjonalne maszyny stolarskie, które nabył po wojnie na ziemiach zachodnich. Wykonywał przeważnie prace związane z obróbką drewna jak: heblowanie, frezowanie lub szlifowanie. Zajmował się produkcją: okien, drzwi, desek podłogowych. U Dalenty uczyli się zawodu stolarza między innymi: Władysław Tabor, Bzduń, Wala, Franciszek Piela, Józef Potański i inni. W latach 60. wyjechał wraz z rodziną do Stanów Zjednoczonych Ameryki.

     Władysław Czubat - cieszył się uznaniem, słynął z jakości wykonywanych prac stolarskich, dlatego bardzo często wykonywał tego rodzaju prace w obiektach sakralnych i innych zabytkowych obiektach, dokonując ich renowacji.

     Franciszek Piela zam. w Kamieniu 325 w latach 60. nabył maszyny do obróbki drewna. Można było, jak mówiono potocznie u „Franusia” wykonać wszystko z drewna, a wykonywał swoją robotę bardzo starannie. Mówiło wielu korzystających z jego usług, że to nie było też „niedrogo”. Swoje umiejętności stolarskie i warsztat przekazał synowi Andrzejowi, który z powodzeniem kontynuuje zawód Ojca.

     Tadeusz Wakuła zam. w Kamieniu 441 pracę stolarza rozpoczął od prowadzenia niewielkiego zakładu stolarskiego, specjalizując się w wykonywaniu stolarki drzwiowej, okiennej, parkietów oraz szczególnie ozdobnych schodów. Zakupił nowoczesne maszyny do obróbki drewna, rozbudował hale produkcyjne, zatrudnił wielu pracowników. Obecnie działalność prowadzi z synem Marcinem. To nie jest już dawny zakład stolarski na poddaszu domu mieszkalnego. To jest duże przedsiębiorstwo prowadzące produkcję wyrobów z drewna na rynek krajowy i zagraniczny.

     Julian Sądej - prowadził gospodarstwo rolne, a w okresie jesienno-zimowym wykonywał: sanie, które używano w okresie ówczesnych śnieżnych zim jako konny środek lokomocji, miotły z młodych gałęzi brzozy, drobny sprzęt np. style do łopat, grabie .

     Stanisław Surdyka, Kamień 432, specjalizował się wykonywaniem drewnianych wozów, kół do wozów, żarna do mielenia. W żarnach mełło się zboże na pasze dla zwierząt, jak również mąkę na wypiek chleba. Prace stolarskie kontynuował jego syn Jan i wnuk Stanisław.

     Pikuła Michał zamieszkały w Kamieniu - Górka wykonywał wozy, sanie, grabie, beczki na kiszenie kapusty robił wszystko, co można było wykonać z drewna, jak również trumny, które wykonywała większość stolarzy.

     W Podlesiu Piotr Kołodziej wykonywał wszystkie prace wykończeniowe budynków mieszkalnych i gospodarczych. Po zorganizowaniu usług stolarskich w spółdzielni Stolarskiej w Kamieniu, podjął tam stałą prace. Zawód ojca kontynuował jego syn Józef.

     Solarzem był Bałut, mieszkaniec Podmarkowizny, który posiadał podstawowe maszyny stolarskie, co pozwalało podejmować bardzo szeroki zakres prac. Jego brat prowadzący gospodarstwo rolne w Podlesiu Stanisław Bałut w okresie zimowym wykonywał stolarkę drzwiową i okienną.

     Zawód stolarza kontynuuje pochodzący z rodziny Błautów, Bogusław Koper prowadzący aktualnie zakład stolarki w Kamieniu wykonując stolarkę drzwiową, okienną, meble pokojowe i ogrodowe.
Krzywa Wieś - Paweł Przybysz w swoim w domowym warsztacie, wykonywał wszystkie elementy wykończeniowe domu, meble kuchenne i pokojowe, ławy, krzesła, łóżka, kanapy, obrabiał deski na podłogi i wykonywał wiele innych prac stolarskich.

     Andrzej Bałut był wszechstronnym fachowcem - budowlańcem. Budował domy, przygotowywał drzewo na ich budowę, przecierając piłą grube 15-20 centymetrowe pnie w bale. Prace przecierania wykonywało 3 mężczyzn. Budował domy zaczynając od układania dużych kamieni, na których kładziono drewniane wcześniej wspomniane bale - podwalinę, ściany, płatwie, dach i elementy wykończeniowe jak: okna, drzwi, podłogi. Był bardzo zdolnym rzemieślnikiem. Wykonywał wszystko, co było potrzebne w gospodarstwie: żarna do mielenia zboża, wozy, beczki na kiszenie kapusty, kołowrotki do przędzenia nici. Potrafił wykonać skrzypce do grania, na których grał podczas rożnych uroczystości. Bardzo często w większości gospodarstw obchodzono uroczyste imieniny z obecnością muzykantów. Nazywamy go „złotą raczką”.

 

     Budowlańcy: w Kamieniu jak wspomina pani Urszula Posłuszny zanikły usługi tracza, budowniczych drewnianych domów, którymi w Kamieniu byli: Jan Sądej, Wojciech Oczkowski, Jakub Piekut. Prace budowlane i ciesielskie wykonywali równie: Jan Wilk, Władysław i Stanisław Rodzeniowie, Józef Sitarz. W Podlesiu stolarstwem trudnili się: Orszak Antoni, Kołodziej Michał, Sitarz Antoni.

     Bardzo ciekawe i trudne prace wykonywał Sądej Franciszek, nazywany potocznie „łacibuda” wykonywał bowiem pokrycia dachowe ze słomy. Przybijał „łaty”, często były to żerdzie z młodych drzew, robił wiązanki słomy „kiczki” i krył budynki. Na samym szczycie dach kończył układając kłącza perzu. Wykonywał też uzupełnienia słomianych dachów starszych domów „bud”, stąd drugi człon nazwy „buda”.

     W Podlesiu podobne prace wykonywał Piela Wojciech.


     Krawcy: znanym krawcem w Podlesiu był Jan Kołodziej nazywany potocznie „Gęsiak”, ponieważ wcześniej mieszkał w Gęsiówce. Był bardzo cenionym krawcem, cieszył się autorytetem wśród mieszkańców Kamienia i Podlesia, mimo że miał problem z umiejętnością czytania i pisana. Krawiectwem w Podlesiu zajmował się również Jan Partyka, Oczkowski Piotr, Jan Kołodziej.

     W Kamieniu Józef Oczkowski, mieszkaniec części wsi, tak zwanej „Rupcie”, był bardzo znanym krawcem, a wykonywany zawód był głównych źródłem utrzymania jego rodziny. Oczkowski Zbigniew, syn Józefa, kontynuował ten zawód. Wykonywał także w niewielkim zakresie usługi garbarskie. Szczególnie w okresie okupacji i pierwszych latach powojennych nielegalnie garbował skóry zwierząt domowych okolicznych rolników, głównie na kożuchy, uprząż dla koni czy obuwia. Umiejętność garbowania skór była bardzo ceniona z uwagi na braki tego surowca na rynku.

     Henryk Rodzeń zajmował się krawiectwem i rolnictwem. Obecnie mimo wieku nadal wykonuje te usługi.

     Bolesław Lis - popularnie zwany „lisek” - jego specjalnością było szycie czapek dla mężczyzn i spodni „rajtek”.

     W Krzywej Wsi stałą pracę krawca wspólnie z żoną wykonywał Tadeusz Zaguła. Wykonywali usługi bardzo dobrze i terminowo, co powodowało, że miał dużo zleceń. W latach siedemdziesiąty wyjechał z rodziną na Śląsk i tam podjął się bardzo ciężkiej, ale lepiej opłacanej pracy górnika.

     Usługi krawieckie wykonywał również mieszkający w części zachodniej Krzywej Wsi Józef Cierpisz, prowadząc jednocześnie niewielkie gospodarstwo rolne.

     W Prusinie znanymi krawcami byli: Józef Socha, Edward Cierpisz, Wojciech Zaguła.


     Inne zawody rzemieślnicze:  tylko kilku rolników wykonywało pracę związaną z przygotowaniem nasion prosa, gryki na kaszę jaglaną i kaszę gryczaną. Do pracy tej wykorzystywali bardzo prostego narzędzia tzn. „stępa”, takie narzędzie znajduje się w naszej Izbie Pamięci. Moździerz kaszarski - urządzenie używane do obłuskiwania i kruszenia ziarna na kaszę. Składa się z wysokiego, wąskiego naczynia wydrążonego w kamieniu lub drewnie (rodzaj moździerza) i drewnianego ubijaka zwanego stęporem. Często dolna, robocza powierzchnia stępora nabijana była metalowymi ćwiekami. (źródło: Stępa – Wikipedia, wolna encyklopedia) Prace ta wykonywali miedzy innymi mieszkańcy Kamienia: Drelich i jego sąsiad Marcin Sikora, Jan Ganarz, Sabat.

     W Krzywej Wsi usługi „mielenie kaszy” wykonywał Paweł Przybysz.

     Przygotowanie kasz do spożycia wykonywano również w miejscowym młynie u Ludwika Kędziora. „Omielenie kasz” dla własnych potrzeb wykonywano w wielu gospodarstwach.

     Szwaczki: drobne i mało skomplikowane usługi krawieckie wykonywane w każdym gospodarstwie. Usługi szycie, suknie ślubne, czy stroje na bardzo ważne uroczystości czy imprezy wykonywały znane krawcowe lub krawcy.

     W Krzywej Wsi znana i cieszącą się wielkim uznaniem kobiet w Kamieniu była Agnieszka Surdyka, a w Kamieniu Genowefa Szczerbaty.

     Budowniczowie pieców: Znanymi zdunami w Kamieniu jak wspominamy w poprzednim artykule był Dominik Story i jego syn Czesław. W Prusinie Ciak Izydor i jego syn Stanisław, a w Podlesiu Dudzik Michał.

     Rzeźnicy: Byli to mężczyźni prowadzący gospodarstwa rolne lub pracowali zawodowo w innych zakładach, a dodatkowo wykonywali usługi związane z ubojem i wyrobem wędlin.

     W Kamieniu rzeźnikiem był Bolesław Saj, mieszkaniec Kamienia - Górki, prowadził też niewielkie gospodarstwo rolne, ponadto ubojem i masarstwem zajmowali się: Bolka Piotr, Andrzej Czubat, Józef Wyka i jego ojciec Andrzej, Radomski Marcin oraz wielu innych mieszkańców Kamienia.

     W Prusinie znanym rzeźnikiem był, Stanisław Koper, jego wyroby, szczególnie kaszanka i salceson, nie miały konkurencji wśród rzeźników w Kamieniu. Warto wspomnieć, że wiele lat pełnił funkcje Sołtysa, Radnego Rady Gminnej i Prezesa Spółki Serwitutowej. Znanymi rzeźnikami byli: Jabłoński, Smusz J., Stasiak K., Bałut Henryk.

     Olejarze: W Krzywej Wsi produkcją oleju zajmował się Antoni Ożóg, w Nowym Kamieniu Bednarz, w Prusinie Sabat Stanisław oraz Radowski Marcin w Kamieniu.

 

     Prosimy o przesyłanie dodatkowych informacji o osobach, które wykonywały zanikające zawody na adres Towarzystwa Przyjaciół Kamienia.


Informacji do niniejszego opracowania udzielili:
Stanisław Kołodziej z Legnicy
Anna Szewczyk z Dubli,
Czesława i Kazimierz Barabaszowie z Prusiny,
Maria Surdyka i Karolina Gancarz i Maria Surdyka z Kamienia.
Zofia Pleśniarska z Prusiny i Jan Głuszak z Krzywej Wsi

 

Kamień, listopad 2023 r.


Całość zebrał i opracował Józef Czubat

 
« PoczątekPoprzednia12345678910NastępnaOstatnie »

Strona 1 z 21

Kto jest online


     Naszą witrynę przegląda teraz 11 gości 

Wsparcie działalności

 

Towarzystwo  Przyjaciół   Kamienia

 jest organizacją pożytku publicznego.

Można przekazać 1,5 % podatku

 W zeznaniu podatkowym należy wpisać:   KRS - 000 0037454

i deklarowaną kwotę podatku.

 

Wypełnij PIT on-line i przekaż 1.5% dla Towarzystwa Przyjaciół Kamienia

Copyright ? 2010 Towarzystwo Przyjaciół Kamienia. Design KrS, Valid XHTML, CSS