sobota, 20 kwietnia 2024r.
Home
Towarzystwo Przyjaciół Kamienia
Wspomnienie o sąsiadach - Żydach mieszkających w Kamieniu i Steinau oraz okolicy

     W Kamieniu mieszkało około 200 Żydów, były to 24 rodziny, które zajmowały się handlem, produkcją rzemieślniczą i przemysłową. W swoich wspomnieniach zamieszczonych na stronie Towarzystwa Bolesław Szot wymienia rodziny żydowskie mieszkające na Prusinie, są to: Nuta, Icek, Dawid, Śmaja, Łachman, Berek. Koło kościoła było 3 rodziny, na Podlesiu 2 i w Górce 3 rodziny (Wspomnienia Bolesława Szota (tpkamien.pl)). Podobne dane publikuje Andrzej Rurak w książce „Kamień w przeszłości i dziś”.

     Warsztaty rzemieślnicze Żydzi prowadzili głównie w swoich domach, wśród rzemieślników dominowali krawcy, kuśnierze i szewcy. Wyrabiali dachówki i pustaki z betonu. Podobno produkowali także mydło i zapałki. Rzemieślnicy chodzili również po domach, oferując usługi na miejscu (jak n. p. szlifierze, druciarze i t. d.). Najwięcej Żydów trudniło się handlem domokrążnym. Polegał on na tym, że sprzedający chodził z towarem od domu do domu z ofertą zazwyczaj bardzo „korzystną” dla kupującego, tylko towar ten jednak był niższej jakości i mocno przereklamowany. Z obrotu w handlu domokrążnego wyjęty jest cały szereg artykułów, jak trucizny, materiały wybuchowe itp. https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/wykonanie-ustawy-z-dn-15-lipca-1925-r-o-panstwowym-podatku-16873467.

     Popularny był też handel obwoźny. Żydzi odwiedzając pobliskie miasteczka i wioski, uczestniczyli aktywnie w lokalnych jarmarkach. Żydzi dominowali w handlu wódką, solą, naftą i wieloma artykułami rolnymi. Była ostra konkurencja z polskimi sklepikarzami w gminie Kamień funkcjonowało ok. 30 sklepów.

     W każdy czwartek w rzeźni w Kamieniu Żydzi mogli dokonywać uboju rytualnego, zarzynano tam kury, koguty, gęsi i inne zwierzęta. Odbywało się to w godzinach popołudniowych wg nakazu talmudycznego rytualnego uboju. Zgodnie z szechitą zwierzę podczas uboju rytualnego może być zabite przez odmawiającego modlitwę szojcheta (rzeźnika) przy użyciu specjalnego, bardzo ostrego noża. Spożywanie krwi przez Żydów religijnych było i jest surowo zakazane, co jest zapisane w Starym Testamencie.

     Większa część społeczności żydowskiej w Kamieniu zajmowała się handlem. Prowadzili sklepy specjalistyczne jak:
- sklep bławatny, gdzie sprzedawano materiały z wełny, bawełny, jedwabiu i lniane prowadzony przez Dawida Friedmana, o którym wspomina Bolesław Szot,
- sklep piekarniczy prowadzony przez piekarza Majera Ohrensteina, miał on też swoją piekarnię,
- sklep żelazny z gwoździami, drutem, garnkami, śrubami, łańcuchami do pasienia krów i koni, kosami, sierpami, młotkami, motykami, dziubami, widłami, łopatami i innymi niezbędnymi narzędziami metalowymi w gospodarstwie i domu,
- trafiki z tytoniem i papierosami,
- mieszane sklepy, jak to się wtedy mawiało "szwarc, mydło i powidło".

     Po sąsiedzku mojej rodziny Bałutów w Steinau mieszkał Żyd Icek, który miał właśnie sklep mieszany i mały wyszynk, handlował wszystkim. Większość mieszkańców Steinau kupowało towary na kredyt, który najczęściej był spłacany do następnych zakupów. Często zadłużenie było odrabiane poprzez wykonanie prac polowych czy usługi w jego zagrodzie. Do lat 60. XIX w. Żydzi nie mogli nabywać własności ziemskiej i domów mieszkalnych (mogli jedynie dzierżawić mieszkania), ale Icek był właścicielem gospodarstwa rolnego i domu z zabudowaniami gospodarskimi. Sam Icek i nikt z jego rodziny nie pracowali w polu. Mieli służącą, która pasała krowy na łańcuchach, raz, podczas burzy została porażona od uderzenia piorunem, ale przeżyła a obie krowy zginęły. Stało się to właśnie w święto i Icek dopiero późno wieczorem poszedł zobaczyć co się stało z krowami. Mama często wspominała swoje dzieciństwo, gdy jeszcze jako mała dziewczynka zaglądała na podwórko sąsiadów, bardzo była ciekawa szczególnie w szabas, co sąsiedzi robią w tym szałasie - namiocie w kuczki - „Sukkot” w ich święto radości. Mama odczuwała jakąś sympatię do nich, traktowali ją jak swoją córkę, była czarnooka i miała krucze włosy, czasami częstowali ją macą, ale jej nie smakowała, bo nie była słodka. Święto to trwa od zachodu słońca (Czym jest żydowskie Święto Namiotów - Sukkot? - Informacje (onet.pl)) w piątek, do prawie godziny po zachodzie słońca w sobotni wieczór. W dzień świąteczny praca (hebr. melacha) według ortodoksyjnych Żydów jest zabroniona. Znała też opowieści o porywaniu dzieci chrześcijan na macę, ale nikt jej nie porwał i była przekonana, że to zwykła bujda. Maca to - chleb przaśny, przaśniki, spożywany przez Żydów podczas święta Pesach. (Maca - Wikipedia, wolna encyklopedia). Mama, szczególnie tych Żydów z sąsiedztwa, ale i innych wspominała z pewnym żalem, że już ich tutaj nie ma. Wracała ciągle do lat swojej młodości i przeżywała pewne wydarzenia na nowo, które dotyczyły właśnie sąsiada. Chłopcy niby dla żartów, to jednak często za namową osób nie darzących sympatią Żydów (antysemitów), albo tych dalszych sąsiadów zainteresowanych kupnem nieruchomości wieczorami rzucali kamieniami na blaszany dach domu Icka. W końcu sam Icek zdecydował się wyemigrować z Polski przewidując zbliżającą się wojnę i zagrożenie ze strony faszystów Niemieckich. Sprzedał swoją nieruchomość i wyjechał z całą rodziną prawdopodobnie do USA lub Palestyny ratując siebie i rodzinę od zbliżającej się niechybnej zagłady. W tamtych latach temat wyjazdu do USA, do tej upragnionej „Chameryki” był stale aktualny, gdyż najpierw wyjechał stryj Jasiek Chowaniec a później siostra Aniela, która jednak wróciła do Steinau na stałe. Tak też było z moim dziadkiem Marcinem Wąsikiem, który przed I wojną światową 7 lat pracował przy budowie kolei w USA, jednak wrócił do swojej ukochanej dziewczyny i już pozostał na stałe w tym Steinau. Umiłowana jednak nie czekała, została wydana za mąż, ale dziadek znalazł naszą ukochaną babcię Antoninę i bardzo mocno się kochali, czego efektem było sześcioro dzieci.

     W Steinau mieszkał też chasyd (pobożny Żyd) Josef Borenstein, miał dwóch synów, którzy handlowali końmi. Jak mi opowiadał Augustyn Cyran – wiekowy mieszkaniec Nowego Kamienia, że znał ich dobrze obu i pamięta, że ten wysoki syn Majer był bardzo wesoły, nie przestrzegał żadnych zasad religii Mojżeszowej, spożywał niekoszerne potrawy. Zajadał się wiejską kiełbasą wieprzową zapijając często bimbrem. Ubierał się jak wszyscy młodzi Polacy we wsi Steinau. Oprócz tej rodziny w Kamieniu były jeszcze dwie rodziny handlujące końmi oraz dwie rodziny handlowało bydłem.

     Większość mieszkańców Kamienia stanowili rolnicy nastawieni nieufnie do obcej kulturowo mniejszości żydowskiej. Wszyscy Żydzi znali język polski, jednak między sobą porozumiewali się w języku jidysz, który nie był zrozumiały dla Polaków, co wzbudzało podejrzliwość do nich. Andrzej Rurak w swojej książce „Kamień w przeszłości i dziś” pisze, że Żydzi byli bardzo praktyczni i przewidujący skutki swoich zachowań. Przytacza na potwierdzenie tej oceny historię o kradzieży desek niejakiemu Izaakowi Magenheinowi, który podczas procesu sądowego bardzo bronił złodzieja, zamiast oskarżać, twierdził, że deski ktoś złośliwie podrzucił i w efekcie złodziej ten został uniewinniony. Po rozprawie tłumaczył się w następujący sposób: „Nu gdyby nie bronił, złodziej dostałby areszt dwóch tygodni i koszty, a dzieci, żona i bracia rozbiliby łeb kamieniem lub narobiliby innej szkody. A tak to ja mam z tych ludzi przyjaciół, którzy z daleka kłaniać mi się będą: dzień dobry panie Izaak, a przy tym przyjadą koniem i w polu posłużą nie żądając za dużo.” Autor tej publikacji zamieścił też wzmiankę o dwóch karczmach w samym Kamieniu i jednej na Podlesiu, którą prowadziła Maria z Ostów Paziowa, która była Żydówką. Miała również sklep mieszany.

     W kulturze żydowskiej strój był określony ściśle nakazami religijnymi. Rabini zalecali skromność strojów. Strój kamieńskiego Żyda składał się z długiego okrycia wierzchniego przypominającego płaszcz w kolorze czarnym zwany „chałatem”. Pod chałatem mężczyźni nosili zwykłe stroje jak spodnie koszule marynarki, a kobiety ubierały się w spódnice, bluzki i sweterki lub garsonki wszystko to było w kolorze czarnym. W święta Żydzi zakładali czapki z lisiego lub sobolego futra zwane „sztrajmł”. Kształt „sztrajmla” nie był przypadkowy. Istotna jest jego symbolika, np. liczba trzynastu skórek miała nawiązywać do trzynastu atrybutów miłosierdzia Bożego. Chasydzi zamiast sztrajmła nosili futrzaną czapkę o wysokim kształcie stożka, pod którą noszono dodatkowo jarmułkę. Te specyficzne czapki nazywano również lisiurami. Lisiura to futrzana czapa z lisiego futra. Najpowszechniejszym nakryciem głowy była „jarmułka”, która stała się już symbolem żydowskiej tożsamości i noszona jest do dzisiaj. Przykrywa ona jedynie czubek głowy. Wykonana jest zwykle z sukna, adamaszku, zdobiona haftem. Jarmułka jest również określeniem światopoglądu Żyda. Na co dzień Żydzi nosili czapki – kaszkiety lub kapelusze. Natomiast „TAŁES” – to prostokątna chusta nakładana na głowę lub ramiona podczas modlitwy. Strój miał odróżnić Żydów od ludzi innych wyznań i być wyrazem szacunku. Pobożna kobieta, mężatka po ślubie, skrywa swoje włosy pod chustą bądź szejtłem, co w języku jidysz oznacza perukę. Mężatki nie pokazywały włosów nikomu prócz własnego męża. Czytaj więcej na: https://histmag.org/jarmulka-sztrajml-spodik-zydowskie-nakrycia-glowy-13736.

     W Kamieniu żyły w zasadzie trzy społeczności różniące się wyznaniem, kulturą i wykształceniem tj.: katolicy (Polacy), ewangelicy (Austriacy, Niemcy) i Żydzi wyznania mojżeszowego. Steinau (Nowy Kamień) kolonizacja nastąpiła w 1783 r. W roku 1900 mieszkało: 10 katolików, 5 Żydów, 359 ewangelików, 365 Niemców, 9 Polaków (historycy.org -> Gminy niemieckie w Galicji Zachodniej). Nie były to społeczności z integrowane, żyły obok siebie, z pewną nieufnością współpracujące ze sobą dla dobra swojego i wspólnego. Religijność tych społeczności rzutowała na wzajemne stosunki między ludźmi posługującymi się różnymi językami i którzy praktykowali w odmienny sposób wyznawanie wiary. Ksiądz Marek Story w swojej książce „Duszpasterstwo przy parafii Kamień k./Rudnika nad Sanem w latach 1907-1939” wymienia Żyda Jakuba Bornsteina wśród członków Stowarzyszenia „Sokół” - polskiej organizacji wojskowej w Kamieniu, która była „darzona wielkim szacunkiem i zaufaniem większości mieszkańców”. Również Andrzej Rurak w swojej książce „Kamień w przeszłości i dziś” podaje skład pierwszej Rady Gminnej w Kamieniu wybranej 1928 r., do której wybrano dwóch Żydów: Dawida Friedmana i Salamona Schella.

     Nie do pomyślenia były związki małżeńskie pomiędzy Żydami i Polakami, podobnie było z mieszkańcami wyznania ewangelickiego. To się z czasem zmieniało i nie oznaczało, że nie było takich małżeństw. W mojej rodzinie stryj Franciszek Saj (przyrodni brat dziadka Marcina Wąsika) miał żonę Żydówkę o imieniu Mirosława, która była neofitką, została ochrzczona i była bardzo gorliwą katoliczką. Mieli dwie córki Sonię i Irenę. Za okupacji stryj Saj pracował w Górnie jako tłumacz (znał biegle kilka języków) z zawodu był kiperem. Znajomość z Niemcami pracującymi w gestapo uchroniła jego rodzinę od zagłady, gdyż jeden z tych znajomych powiedział stryjowi o donosach informujących Niemców, że jego żona i córki są tak faktycznie Żydówkami. Stryj Saj w ciągu jednego dnia zdołał załatwić wyjazd do Ostrawy, gdzie osiadł z rodziną już na stałe, co uchroniło ich od wywózki do Oświęcimia. Donosiciele nie wiedzieli, co się z nimi stało, myśleli, że zostali wywiezieni do Bełżca, gdyż taką plotkę można było usłyszeć wśród niektórych mieszkańców Steinau. O rodzinie Zarzyckich pisze Andrzej Rurak, więc nie będę jej tutaj przedstawiał, wspomnę tylko, że był to związek Polaka z Niemką.

     Okupacja niemiecka spowodowała, że w Kamieniu zniknęły dwie społeczności austriacko - niemiecka i najbardziej tragiczna społeczność żydowska. Żydzi z Kamienia i Steinau już na początku 1940 roku zostali wysiedleni. Getto w Sokołowie Małopolskim utworzone zostało w 1942 roku, gdzie przeniesiono tutaj także Żydów pochodzących z Kamienia. Likwidacja getta w Sokołowie Małopolskim nastąpiła już 27 czerwca 1942 r. W utworzonym getcie zgromadzono około 3 000 Żydów z Sokołowa i okolicznych wsi, a także z Łodzi. Tuż przed likwidacją getta rozstrzelano 28 osób. Po likwidacji getta 200 jego mieszkańców przeniesiono do Głogowa Małopolskiego, pozostałych, ok. 2 800 osób do getta w Rzeszowie, a stamtąd wywieziono ich do obozu zagłady w Bełżcu, tylko niektórym udało się zbiec i ukryć (Getto w Sokołowie Małopolskim | Virtual Shtetl (sztetl.org.pl)). Andrzej Rurak podaje nazwiska Żydów, którzy przeżyli okupację hitlerowską. Byli to: Chawa Broth, Rosengartenowie Izaak z żoną i córką, bracia Józef i Markus Friedmanowie oraz bracia Joel i Oskar Schekowie zostali bezpiecznie ukryci przez Konstantego Radomskiego i przetrwali do czasu wyzwolenia. Małoletnia córka Rosengartenów znalazła schronienie u Salomei Chamot w Krzywej Wsi, jako polska sierotka. Zarówno pani Salomea Chamot i Konstanty Radomski powinni być uznani za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata! Joel Schek wyemigrował do USA, gdzie zmarł w 1997 r. na Florydzie (Nota bibliograficzna; Geni - Joel Schek (1918-1997)). Ratującymi Żydów byli Władysław i Marta Miazgowicz (pochodzący z Kamienia) i jego rodzina, którzy przez kilka miesięcy ukrywali zbiegłe w 1942 roku z getta w Stalowej Woli siostry Reginę i Helenę Schreiber, które przeżyły okupację niemiecką. (Historia pomocy - Rodzina Miazgowiczów | Polscy Sprawiedliwi). Drugim „Kamieniakiem” ratującym Żydów uhonorowanym tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata jest Wojciech Piróg. (Lista Yad Vashem | Polscy Sprawiedliwi). W okresie okupacji hitlerowskiej Wojciech Piróg kierował pracami elektryfikacyjnymi dla kolei węzła warszawskiego, gdzie w porozumieniu z organizacjami konspiracyjnymi umożliwiał zatrudnienie dla działaczy podziemia i osób ukrywających się, w tym i Polaków pochodzenia żydowskiego (Wojciech Piróg - Wikipedia, wolna encyklopedia). Nielicznym tylko udało się przeżyć holokaust. W Steinau ukrywał się po oborach i stajni gdzie było najcieplej, przez jakiś czas dzieciak żydowski nazywany Lejbusiem, ale niestety zmarł z wyziębienia i wycieńczenia organizmu chorobami, które go trapiły, nie można mu było pomóc, strach było się udać z nim do lekarza, czy leczyć w domu i nawet po jego śmierci nie można było godnie pochować człowieka? Podobną historię dziecka przytacza Bolesław Szot, ale zakończoną szczęśliwie, dotyczyła chłopca żydowskiego, który miał 7 lat, uciekł on z getta w Sokołowie i przyszedł z powrotem do Kamienia. Schronił się u swoich sąsiadów. Z opowiadań wynika, że ten mały chłopiec, przeszedł całą Rosję, Iran, Irak, aż doszedł do Palestyny. Po latach, już jako dorosła osoba, odwiedził dawnych sąsiadów w Kamieniu. Kolejnym uratowanym był Żyd Nuta - stary kawaler. Uciekł z getta w Sokołowie i ukrywał się prawie całą wojnę w Kamieniu.

     Skutki dla Polaków za ukrywanie Żyda kończyły się najczęściej utratą życia jak w Markowej rodziny Józefa Ulmy, czy Gielarowski i Marciniec (Dziedziniec szkoły - miejsce egzekucji | Wirtualny Sztetl) we wsi Trzebuska ukrywali pięć osób, a dwie osoby ukrywano okresowo, po ujawnieniu kryjówki Niemcy zamordowali wszystkich (Kaplica Pamięci | Świadectwa (kaplica-pamieci.pl))!

     Żydzi osiedlali się przede wszystkim w miastach (75% ogółu ludności żydowskiej), zwłaszcza na Kresach Wschodnich i Galicji. W niektórych miastach liczba Żydów przewyższała liczbę Polaków, powstawały całe dzielnice żydowskie, czego przykładem jest chociażby krakowski Kazimierz. Do najważniejszych ośrodków żydowskich na Podkarpaciu zaliczyć należy miasta takie jak Jarosław, Łańcut, Przemyśl czy Rzeszów oraz miejsca, w których rozwijał się i tworzył centra kulturalne ruchu chasydzkiego jak: Leżajsk, Rymanów i Sieniawa. W Jarosławiu odbywały się (na zmianę z Lublinem) posiedzenia żydowskiego parlamentu, tzw. Sejmu Czterech Ziem (od 1580 do 1764 roku). Miasto pełniło wtedy nieformalną funkcję "stolicy" Żydów polskich. (ŻYDZI POLSCY W DWUDZIESTOLECIU MIĘDZYWOJENNYM - XX wiek - Bryk.pl). Polacy byli sąsiadami "starszych braci w wierze", a później, w tragicznych latach II wojny światowej, bezsilnymi świadkami ich zagłady.


Wspomnienia spisał Władysław Wąsik - rodak ze Steinau mieszkający na stałe we Wrocławiu

 
Rodzina Cisków z Kamienia

     W północnej części cmentarza w Kamieniu, w jednym z ostatnich rzędów, stoją przytulone do siebie trzy niepozorne, stare nagrobki. Choć nie wykonano ich z polerowanego marmuru i nie są zdobione złotymi literami, wnukowie, prawnukowie i praprawnukowie nadal odnajdują wiodącą do nich ścieżkę. Trzeba się trochę postarać, by odczytać napisy wyryte na nagrobnych płytach 60-70 lat temu, jednak piętno czasu odciśnięte na pomnikach dodaje im uroku. Te pamiątkowe tablice zostały postawione przez kochającą rodzinę i miały symbolizować wieczną pamięć i modlitwę. Po latach nadal spełniają przypisaną im rolę.
     Ten cichy zakątek cmentarza, to miejsce spoczynku rodziny Cisków – Julii i Wojciecha, a także ich syna Sebastiana oraz jego żony Anieli.

     Wojciech Cisek urodził się w Górnie w 1862 roku. Jego rodzice, Jan Cisek i Justyna z domu Chorzępa, pochodzili z rodzin rolniczych, zamieszkałych w Górnie od wielu pokoleń. Jako 27-letni rezerwista po przeszkoleniu w armii zaborcy, Wojciech poślubił mieszkającą po sąsiedzku Julię Chorzępę. Ojciec Julii, Marcin Chorzępa, również pochodził z Górna, natomiast matka, Maria z domu Tupaj, pochodziła z pobliskiego Łowiska.

Julia Cisek z domu Chorzępa (ze snopkiem lnu)     Młode małżeństwo zamieszkało w Kamieniu, gdzie pod numerem 820 w kościelnych księgach odnotowano kolejno narodziny ośmiorga ich dzieci – 4 synów i 4 córek. Wpisy metrykalne zawierają informację, że Wojciech pełnił wówczas funkcję leśnika, strażnika leśnego. Opowieści rodzinne mówią natomiast o dużej, zadbanej gajówce oraz gospodarstwie obrabianym z pomocą parobków. Na dawnych austriackich mapach z tamtego okresu dom o numerze 820 znajduje się na skraju kompleksu leśnego Morgi, w przysiółku zwanym wówczas Bochenki.

     Rodzina Cisków mocno związana była ze środowiskiem leśników. Po sąsiedzku mieszkał zarządca dóbr leśnych Resseguierów – Józef Pawlik wraz z rodziną, a żony zaprzyjaźnionych leśników, w tym Anna Pawlik, proszone były często przez Cisków w kumy. Leśnikiem został również jeden z synów Wojciecha i Julii – Marcin, a ich córka Paulina Anna poślubiła gajowego Jakuba Malca.

Ślub Pauliny Cisek z Kamienia z Jakubem Malec (gajowym z Markowizny) 19.11.1924 r.  Siedzą od lewej: Apolonia Cisek, Maria Burek, Paulina Cisek, Jakub Malec, Jakub Burek  Za Marią Burek stoi Maria Cisek, za Jakubem Burek stoi Jan Cisek, a na prawo Sebastian Cisek (organista) i Marcin Cisek (gajowy)     Wojciech Cisek według rodzinnych opowieści był właścicielem pierwszego roweru w okolicy. Wynalazek ten początkowo budził u okolicznych mieszkańców trwogę i nieufność tak dużą, że niektórzy na jego widok żegnali się znakiem krzyża. Synowie Wojciecha odziedziczyli po ojcu zainteresowanie techniką i również niejednokrotnie zadziwiali sąsiadów korzystając z nowoczesnych urządzeń, choćby takich jak silnik spalinowy, czy aparat fotograficzny.
Wojciech Cisek zmarł w 1928 roku, a jego żona, Julia, w roku 1942.

     Trzy najstarsze córki Wojciecha i Julii Cisek, Zofia, Jadwiga i Albina, w pierwszych latach XX wieku wyemigrowały do Stanów Zjednoczonych, gdzie założyły rodziny i zamieszkały na stałe. Choć nigdy nie wróciły do kraju, ich przywiązanie do rodziny i polskiej kultury nadal znajduje potwierdzenie we wspomnieniach ich krewnych, przechowywanych listach i fotografiach.

Paulina Anna Cisek (po lewej)     Najmłodsza z sióstr, Paulina Anna, pozostała w Polsce i razem z mężem i trzema córkami zamieszkała w gajówce Podwolskie. Zmarła w wieku 34 lat na chorobę Buergera.

Jan Cisek podczas służby w Wojsku Polskim (pierwszy rząd po prawej)

     Najstarszy z synów, Jan Cisek, urodził się w 1897 roku i jako młody mężczyzna został powołany przez zaborcę do armii austro-węgierskiej, z którą podczas I wojny światowej walczył na froncie włoskim. Po odzyskaniu niepodległości wstąpił do Wojska Polskiego. Służąc w armii Jan nabył fach szewca, który stał się jego źródłem utrzymania.

Ślub Jana Ciska z Kamienia z Marią Burek z Posuch 02.10.1925 r.

      Po ślubie z Marią Burek wybudował dom w Posuchach, gdzie wychowali wspólnie 6 dzieci. W kuchennym kącie tego domu Jan wygospodarował miejsce na mały warsztat szewski. W jego zeszycie z zamówieniami można odnaleźć nazwiska klientów z Kamienia, Podlesia, Trzebuski, Nienadówki, Lipnicy, Raniżowa i wielu innych okolicznych wiosek. Swoje oficerki woził również do zaprzyjaźnionego sklepiku w Sokołowie Małopolskim. Niektórzy pamiętają jeszcze jego rower napędzany małym silnikiem, który budził w okolicy wiele emocji, podobnie jak niegdyś pierwszy rower jego ojca.

Więcej…
 
Kamień w życiu wielkiego pisarza - słów kilka o autobiografii Sławomira Mrożka

Na półkach polskich księgarń znajdziemy wiele autobiografii. Sam fakt, że ktoś postanawia opowiedzieć o swoim życiu, świadczy o tym, że jest człowiekiem odważnym, ale jednocześnie ma w sobie jakieś przeświadczenie o niezwykłości swego życiorysu, a tym samym o swej wyjątkowości. Zawsze się więc zastanawiałem, czy nie jest to przejaw swoistego narcyzmu. Kiedy zaś widziałem autobiografie osób, których nazwiska nic mi nie mówiły, pytanie to pojawiało się ze zdwojoną siłą. Dlatego też nie znajdowałem w sobie woli, aby zagłębiać się w lekturę takich właśnie książek.

Jednak "Baltazar" Sławomira Mrożka jest autobiografią wyjątkową z kilku przynajmniej powodów. Gdybym ułożył swój prywatny ranking polskich pisarzy, to autor tej książki znalazłby się w nim bardzo wysoko - na jednym z trzech czołowych miejsc. Cenię niezmiernie twórczość Mrożka, zarówno jego groteskowe opowiadania, dramaty, jak i felietony. Podziwiałem zawsze jego subtelne poczucie humoru, umiejętność odszukiwania otaczających nas absurdów, mówienia o sprawach fundamentalnych w sposób pozbawiony jakiegokolwiek patosu. To pierwszy powód mojego zainteresowania tą autobiografią.

Drugim jest niezwykła geneza tej książki. Otóż w 2002 r. Sławomir Mrożek przeżył udar mózgu, czego efektem była afazja. Polega ona na tym, że człowiek zapomina języka zarówno w mowie, jak i piśmie. Sytuacja jak z jego groteskowych dzieł: oto pisarz zapomina języka, nie jest w stanie się z nikim komunikować, nie umie nazwać osób, rzeczy, emocji, nie wie, co to są wyrazy, a wybranie numeru na klawiaturze telefonu zupełnie go przerasta. Mężczyzna w sile wieku o możliwościach intelektualnych niemowlaka. Byłoby to rzeczywiście groteskowe, gdyby nie fakt, iż dotyczy zdrowia. Rehabilitacja trwała długo, bo ponad trzy lata, choć w zasadzie to trwa ona nadal. "Baltazar" jest właśnie elementem tej rehabilitacji, śmiem twierdzić, że dla autora jest to książka bardzo ważna, a może i najważniejsza, bo pokazuje, z jaką determinacją Mrożek walczył ze skutkami choroby. Po trzech latach nie tylko przypomniał sobie słowa, ale także wrócił do swej znakomitej intelektualnej i artystycznej formy.

I wreszcie trzeci powód mojego zainteresowania tą właśnie autobiografią. Mrożek wspomina w niej Kamień, a więc miejscowość, z którą splotło się i moje życie osobiste oraz zawodowe.

Więcej…
 
Konstanty Radomski (1904-1989) - Kronikarz Kamienia, działacz społeczny, urzędnik gminny i rolnik

     Konstanty Radomski urodził się 8 lutego 1904 r. w rodzinie rolników Marcina i Franciszki z domu Kozak, zajmujących się także produkcją dachówki, kręgów betonowych i innych elementów betonowych. Jego ojciec był wieloletnim kierownikiem Kasy Raiffeisena.

     Po ukończeniu szkoły ludowej nie mógł podjąć dalszej nauki, tak jak jego bracia, gdyż musiał pomagać rodzicom w gospodarstwie rolnym. Uczył się jednak samodzielnie, korzystając z książek studiujących braci. Podjął pracę w administracji organizowanej w wolnej Polsce i jako zdolny urzędnik w 1926 r. odbył trzymiesięczne przeszkolenie we Lwowie, po czym został pisarzem gminnym i funkcje tę pełnił do 1934 r., a następnie powierzono mu stanowisko zastępcy sekretarza gminy.

     O swej przedwojennej urzędniczej służbie, udzielając w 1978 r. wywiadu dla gazety „Nowiny Rzeszowskie” mówił: „Przed wojną wójt mógł być analfabetą, ale pisarz nie. Pisarz był mózgiem gminy i w hierarchii wiejskiej szedł po organiście”.

     W lipcu 1944 r., kiedy gmina Kamień liczyła ponad dziesięć tysięcy mieszkańców i obejmowała pięć gromad, objął funkcję sekretarza Gminnej Rady Narodowej. Przepracował w administracji gminy Kamień w sumie czterdzieści lat, w tym przez ostatnich dwadzieścia lat kierował Urzędem Stanu Cywilnego. Redaktorka przeprowadzająca z nim w 1978 r. wywiad, napisała: „o Konstantym Radomskim - mówią ludzie, że w czasie okupacji Żydów ukrywał, „pewne” papiery sporządzał, niejednemu życie uratował. Wieś się mu kłania i szanuje”. O pomocy i przechowywaniu Żydów w czasie okupacji przez Konstantego Radomskiego pisze dr Andrzej Rurak w książce „Kamień dziś i w przeszłości”. Wiadomo, że uratowany przez niego Żyd odwiedził go w latach 60.

     Konstanty Radomski pracę urzędniczą łączył z prowadzeniem gospodarstwa rolnego, wprowadzając nowoczesne formy uprawy, nowe odmiany zbóż i roślin okopowych, w tym uprawy buraka cukrowego, bobiku i lnu. Był aktywnym członkiem PSL organizatorem Związku Młodzieży „Wici”, współorganizatorem ruchu spółdzielczego w gminie tj. Gminnej Spółdzielni, Banku Spółdzielczego i Spółdzielni Mleczarskiej, pracując w ich pierwszych zarządach.

     Miał 3 braci. Najstarszy z braci - Jan, po zdaniu matury, pobierał naukę w Seminarium Duchownym, jednakże naukę przerwał w związku z powołaniem do wojska i udziałem w wojnie z 1920 r. Studiował później we Lwowie, gdzie uzyskał dyplom nauczyciela nauk przyrodniczych, po czym pracował w gimnazjum w Nisku. W okresie okupacji prowadził tajne nauczanie. Po wojnie został Profesorem Akademii Rolniczej w Szczecinie. Jest autorem licznych publikacji naukowych i podręcznika do nauki biologii i botaniki. W latach 1972-1975 był twórcą Telewizyjnego Technikum Rolniczego.

     Drugi z braci Konstantego Radomskiego - Stanisław był rolnikiem, także uczestniczył w wojnie 1920 r. Brał czynny udział w Ruchu Ludowym i w Strajkach Chłopskich w związku z tym był prześladowany i zmuszony do zmiany miejsca zamieszkania i stąd wyjechał na Lubelszczyznę, gdzie był organizatorem Kół Stronnictwa Ludowego, Oświaty Rolniczej i założycielem Technikum Rolniczo-Pszczelarskiego w Pszczelej Woli koło Lublina. W czasie II Wojny Światowej walczył w Oddziałach Batalionów Chłopskich i Armii Ludowej.

     Najmłodszy z braci - Marcin ukończył gimnazjum w Nisku, a następnie uczył się w Wyższej Szkole Leśnictwa w Poznaniu, lecz po dwóch latach przerwał naukę z uwagi na brak środków finansowych. Po ukończeniu Studium Nauczycielskiego, pracował w szkole na Polesiu, następnie w Technikum Rolniczo-Pszczelarskim koło Lublina i Technikum w Przeworsku.

     Konstanty Radomski ożenił się z Marią z domu Kata. Wspólnie wychowali czworo dzieci - 3 córki i syna. W Kamieniu mieszka jego syn z rodziną.

     W naszej pamięci, Konstanty Radomski pozostaje przede wszystkim, jako autor „Pamiętników” i artykułów, których fragmenty niejednokrotnie przywoływane były na stronach internetowych Towarzystwa Przyjaciół Kamienia. Wynika z nich, że pracując w urzędzie miał on dostęp do szeregu dokumentów, z którymi zapoznawał się i dokumentował je, ale co ważne szukał i sięgał także po inne źródła, w tym relacje ludzi. Badanie historii i przeszłości wisi oraz gminy Kamień było jego wielka pasją. Upamiętnił w ten sposób obyczaje i zwyczaje naszego regionu, opisał liczne obrzędy i codzienne dawne życie mieszkańców wsi, w tym mieszkańców pochodzenia żydowskiego i ich kulturę.

     Materiały te stały się ważnym źródłem dla odtworzenia historii wsi i gminy Kamień. Stały się pomocne dla badaczy historii naszej wsi. Korzystał z nich ks. dr Marek Story i dr Andrzej Rurak i wiele innych osób. Wielu z mieszkańców naszej wsi pamięta go jako pomocnego urzędnika ale i ciekawego rozmówcę, opowiadającego - zawsze z uśmiechem na twarzy - o czasach współczesnych i dawnych, wspominającego zdarzenia ze swojego życia i mieszkańców Kamienia. Ci, którzy go nie znali osobiście, mogą poznać tego szanowanego i zasłużonego mieszkańca naszej wsi czytając jego wspomnienia.

 

Przy opracowaniu wykorzystano: rękopis Konstantego Radomskiego „Stare rodziny chłopskie” z 1985 r., artykuł „Nowiny rzeszowskie z 1987 r., nr 15, str. 3”, informacje Beaty Wąsik i zdjęcia Rafała Wąsika - wnuczki i prawnuka Konstantego Radomskiego oraz córki Stanisława Radomskiego Marii Mayer z Rzeszowa.

Opracował Józef Czubat


Kamień, 25 listopada 2022 r.

 
Zdjęcia Rodzinne

Fotografie z opisami udostępniła Pani A. Kowalska-Suska

 

 

 

 

 
« PoczątekPoprzednia12345678910NastępnaOstatnie »

Strona 9 z 32

Kto jest online


     Naszą witrynę przegląda teraz 24 gości 

Wsparcie działalności

 

Towarzystwo  Przyjaciół   Kamienia

 jest organizacją pożytku publicznego.

Można przekazać 1,5 % podatku

 W zeznaniu podatkowym należy wpisać:   KRS - 000 0037454

i deklarowaną kwotę podatku.

 

Wypełnij PIT on-line i przekaż 1.5% dla Towarzystwa Przyjaciół Kamienia

Copyright ? 2010 Towarzystwo Przyjaciół Kamienia. Design KrS, Valid XHTML, CSS